Dzień zaczął się od dobrej wiadomości. Zaczął się wcześnie, bo Masa zaczął się nudzić już o 6.30. Potem była ta dobra wiadomość. Niby nic specjalnego, ale uśmiech się pojawił. Potem było ogarnianie dzieci, jak co dzień. Oczywiście spacer z Kazimierzem i Kają, sprzątanie i śniadanie. Norma. Nuda. Rutyna czasem do wyrzygania. Człowiek przestaje być spontaniczny, kiedy pojawiają się dzieci. No chyba że spontaniczne jest wyjście na lody z Gabi, albo wizyta w zoo. Szaleństwo. Potem pranie załadowane do pralki, lekki nerw że tyle się nazbierało. Kawa z mamą i zrobienie listy zakupów. Taniec Gabisi że ona owszem jedzie ze mną, ale czy kupimy lalkę? Barbie oczywiście. Mama, mama, kupimy Gabisi lalkę, plossssęęęę cięęęę mami? No ok. Babcia zabawiła się w sponsora, Gabisia jedzie ze mną. A kup córcia kawę jeszcze i mi pilnik do paznokci. Mamo, a mamy jajka? A coś z drogerii? Gabisia wpada w kolejny obłęd: Maaaaamiiii a pojdzimy na looooda? Ploseeee cię mamooooo! Ok, pojdziemy na loda, ale weźmiemy Mikołaja ok? To się Gabisi średnio spodobało...Mammmmooo a ciemu bierzemy blata? A ciemuuuu? A bo jak zrobimy zakupy to pojdziemy po loda i do parku na spacer co? Rowerek zabierzemy, pośmigasz po parku.
Radość ogólna nastała, zapakowaliśmy się do auta, pośpiewałyśmy z Gabą parę piosenek, Masa zasnął.
Do miasta mamy 7 kilometrów. Benzyny w baku baaardzo mało. Jechałam więc grzecznie 80 km na godzinę, coby matki bryka nagle z braku paliwa nam w lesie nie stanęła. Śmiałam się sama z siebie, że taki grzeczny kierowca jestem.
I w momencie kiedy tłumaczyłam córce, że lalka ma na pewno dwie nogi, a nie trzy, więc buty ma na pewno dwa a nie trzy, zobaczyłam coś. Z lewej strony. Czerwonego. Był na podporządkowanej. Absolutnie nie zauważył znaku.. Jechał ze 120.
Nie wiem co zrobiłam, hamowałam na pewno. Wykręciłam kierownicą jakiś es flores na pobocze. Jedna myśl w głowie: Moje dzieci, moje dzieci, jak mantra.
On zauważył, nie hamował, przeleciał jak strzała.
Gdyby zahamował to byśmy się spotkali. Gdyby nie był czerwony, gdybym nie jechała tak wolno, gdyby zahamował, gdybym spojrzała w prawo a nie w lewo......Dzieliły nas centymetry, ale udało się.
Czy uważam że ocaliłam nasze życia? Nie wiem.
Czy to siła wyższa? Nie mam pojęcia.
Czy to drugie życie w prezencie? Może, nie czuję tak. Co czuję?
Wściekłość.
Panie kurwa Kierowco. Można się zagapić. Mieć głowę pełną myśli o niebieskich migdałach, być zmęczonym, radosnym, zapalać papierosa, można znaku nie zauważyć. Ale gnoju jeden, jechałeś przez wieś bez chodników przynajmniej stówą. Choć założyłabym się że na liczniku było więcej. I mogłeś nas zabić. Moje dzieci!!! Moje najsłodsze maleństwa które jechały z mamą na spacer do parku i na lody. Kto ci skurwielu dał prawo do decydowania o naszym życiu? Na swoim życiu ci nie zależy? Ok, ale nie zabijaj innych. Nie zabijaj dzieci!!!!
Na spacerze byliśmy.
Dzień skończył się równie rutynowo jak się zaczął.
Ale widok czerwonego rozpędzonego samochodu długo we mnie zostanie.
piratów wszędzie jest pełno ! dobrze ze nic sie nie stalo
OdpowiedzUsuń