Jestem głodna. Jestem zmęczona. Powinnam pomalować paznokcie. Popłacic rachunki. Wypełnić tony papierów. Stał się cud, jestem spokojna.
Gaba miałą być dziewczynką. Takie było założenie, chcieliśmy córeczki, tata księzniczki, mama w ogóle nie wyobrazala sobie bycia mamą chłopczyka. Ciąża była bezproblemowa, wszyscy się cieszyli, jedynym problemem było czy kupić taki wózek czy inny, oraz dokąd pojechać na wakacje. Az tu nagle jeeebs....
Wyciągnęli ze mnie dziecko, piękne było, dziewczynka oczywiscie, na korytarzu szpitalnym pachniała choinka, za oknem prawie wiosenka w grudniu, a tu dzwoni pewien Pan. I mówi że skoro my tacy chcemy uczciwi w interesach być, to on nam tych faktur co dostal przed Swiętami nie zapłaci. Słowa dotrzymal.......
Tak zaczęlo się nasze nowe, inne życie. Bankructwo z małym dzieckiem? Proszzzz..... Nic nie pamiętam z pierwszego roku życia mojej córki. Jakies migawki, nie byłam szczesliwa.
Dwa lata później, w innym kraju. Mąż pyta: " To kiedy zrobimy drugiego dzidziusia?". Teraz, odpowiadam. Zaniemówił z wrażenia. Zrobiliśmy. A ja nadal nie byłam szczęsliwa. Bo cieszenie się to nie jest szczęscie, wiecie? I do tego chłopiec....Instrukcja obsługi chłopca proszę? Nie ma??? Ale no jak się chłopca obsługuje????
I stał się cud. Bo ludzie przyszli. Bo ci co odeszli kiedy urodziła się Gaba, zostali odżałowani. Nagle okazało się że może być pozytywnie. Nagle okazało się że nawet na własną rodzinę trzeba kiedyś spojrzeć krytycznie. Nagle okazało się że ktoś obcy nas lubi tak bez niczego, bardziej niż ci którzy mają rodzinny obowiązek nas kochać. I ze są dobrzy ludzie. Którzy czekają na tego chłopczyka, którzy będą stali w oknach ze śpioszkami żeby zbiec na dól i nas przywitać w domu. Okazało się że są bratnie dusze które popłaczą się kiedy dostaną wiadomość że już jest ten maluch na świecie, są ludzie którzy się cieszą. i to jak!
I jest On. Z którym tyle przezyłam i było nieraz tak ciężko, że juz nie szło dalej. Którego przestawałam kochać, za którym tęskniłam do bólu, bez którego nie umiem żyć i który mówi mi teraz codziennie jaka byłam dzielna i jaki jest dumny ze mnie.
I stał się cud bo zaświeciło słońce w naszym życiu. Bo jest zupełnie inaczej. Nie przegapię tego roku ani zadnych następnych. Będę całować moje dzieci, będę mieć bajzel w mieszkaniu, będę mieć w dupie tych co krytykują, będę walić prosto z mostu co myślę (także tu), będę kochać mojego mężczyznę, nie będę karmić cyckiem, o!, zrobię sobie drugi tatuaz, będę się cieszyć każdym dniem choćby był mega nudny, będę pisać tego bloga (walcie w łeb jak za dużo wyrzygiwania!) i będę szczęsliwa.
Bo cud się stał!!!!!!!!!!!!!!!!! Mikołaj się urodził!
Alleluja i do przodu! Tak trzymac i znam ten bol zbierania sie z gruzow! Buzki!
OdpowiedzUsuń