Czasem warto zostawić niedopowiedzenia.Czasem warto dopowiedzieć.
Największy zryw mojego serca? 18 lat. Ja. On troszkę starszy. Piorun. We mnie. Sny na jawie, motyle w brzuchu, fizyczny ból nieszczęśliwej miłości.
Mija 6 lat. Przypadkowe spotkanie. Pamięta wszystko, o czym rozmawialiśmy, jak byłam ubrana, nie wie tylko dlaczego wtedy nie zadzwonił. Następuje szaleństwo, zakochuję się bez pamięci, wierszyki, pocałunki przez sen, plany, jestem w niebie. Jesteśmy pijani ze szczęscia, dwa lata. Któregoś dnia słyszę najbanalniejsze słowa na świecie " No nie pasujemy do siebie"...Moj świat się wali. Totalne ruiny. Nie chce ze mną rozmawiać, niczego nie tłumaczy. Po kilku dniach już wiem. Zostałam zamieniona na inny model. Psychiczna katastrofa.
Poznaję tatę moich dzieci, ma duże serce i otwarte ramiona. Wysłuchuje moich łkań, zapewnień że już nigdy, że ja nie chcę, że go nie kocham...i kocha mnie, ot tak po prostu. A ja na nowo zaczynam wierzyć że jednak pokocham, że mogę zaufać.
I tak 10 lat. Czy zapomniałam o moim ktosiu? Nie. Czy przestałam o nim myśleć? Tak. Czy przestałam go kochać? Nie. Kocham każdego byłego faceta. W jakiś sposób.
10 lat mija.... nadchodzi wielki dzień- jutro narodzi się nasz synek. Leżę w łóżku, mąż stara się rozładować moje zdenerwowanie, ja w rozsypce ze strachu....a tu sygnał wiadomości. Po 10 latach i akurat dzień przed cesarką. On.ON! Tak tylko. "I jak tam, co słychac. Słyszałem, gratuluję, będzie dobrze...Żałuję, wiesz?". Ja zupełnie skołowana...a daj mi spokój a co Tobie teraz...ręce mi latają, w głowie gonitwa myśli...jak żałuje? Myślał o mnie? Po co? Jakie to niestosowne akurat w tej chwili...Idź idź a kysz...I ta satysfakcja- a mówiłam że będziesz tęsknił, że zrozumiesz w końcu. Mąż się smieje, pyta a dlaczego ja się denerwuję, on miły chce być ten facet, ty podziekuj i do łóżka wskakuj. W mojej głowie wojna. I na to przychodzi następna wiadomość. Zupełnie niestosowna. Dopowiedzenie....... Nie odpowiadam.
Następnego dnia wysyłam mu zdjęcie mojego syna. Nie odpowiada.. Zabił miłość mojego życia jednym, ostatnim zdaniem.
............................................................................................................................................................
Czasem warto zostawić niedopowiedzenia.Czasem warto dopowiedzieć. Sama nie wiem. Ale jeśli to czytasz, to wiedz....Po 14 latach pełnych żalu do Ciebie - już Cię nie kocham.
2014/07/29
2014/07/28
Moje dziecko nie jest idealne...Bo niby po kim ma być?
Pierwsza ciąża, pierwsze dziecko...pierwsze wyobrażenia... Moje dziecko będzie inne, będzie lepsze, ja bedę mamą idealną, będziemy perfekcyjną rodziną....W łeb się walnij marzycielko...
Moje dzieci nie są idealne. O Robociku jeszcze nic nie wiem tak na pewno, ale nie będzie idealny. Nie będzie taki jakiego sobie wymarzyłam. Takie marzenia są bez sensu.
Gaba miała być rozkosznym pulpecikiem ze złotymi loczkami i niebieskimi oczkami. Miała byc idealnie wychowaną małą kluseczką, dumą mamusi, złotym dzieckiem.
Ale okazało się, że Gaba nie jest taką szmacianą słodką laleczką. Gaba ma charakterek.
Charakterek Gabusi dał o sobie znać bardzo wczesnie. Właściwie już w czasach niemowlęctwa Gabusia nie pozwalała sobie w kaszę dmuchać. Tak zwany wnerw, zwany wkurwem, prezentowała często, głosno i dobitnie. A wnerwiało ją wiele rzeczy- mleczko nie zrobione na czas, zmiana pieluchy (Gaba nigdy nie była estetką-pełna pielucha absolutnie jej nie przeszkadzała), wzięcie na ręce, nie branie na ręce, złe oświetlenie w pokoju, zła temperatura itp. Była upierdliwym niemowlęciem. Dziś jest jeszcze bardziej upierdliwa. Przykłady? Na przykład:
-Gabusia jest zdecydowanie typem posiadaczki. Ma manię własności. To są JEJ zabawki. JEJ psy. JEJ tatuś i JEJ Mikołaj. Wszelkie dyskusje i próby tłumaczenia że...eh, jednak niekoniecznie jest posiadaczką całego świata, kończą się fiaskiem. Kończą się ryczeniem. Wrzaskiem. Mamie brak talentu pedagogicznego niestety i chyba troszkę brak argumentów, więc owszem, zdarzyło się kilka razy że Gaba przeszła w dyskusjach z rowieśnikami do rękoczynów. Bo:
- Gaba jak ma max nerwa to potrafi uderzyć. Psa w głowę. Dziecko łopatką. I nie wiem dlaczego. W domu się nie bijemy. Psów nie tłuczemy. Klapsom mówimy stanowcze :"nie"....Oczywiście, mamę i tatę też próbowała bić. Do czasu kiedy się rozpłakałam..... bo dostałam w pysk od własnego dziecka. To Gabą wstrząsneło tak, że bicia prawie zaprzestała. Ale zdarza się. jedyny argument który na nią działa, to mówienie że nie wolno kogoś uderzyć bo będzie płakał. Bo:
-Gaba jest nadwrażliwcem, po mamie. Tak, wiem że wrażliwość jest dobrą cechą. Ale jak reagować kiedy dziecko wybucha płaczem kiedy w bajce o czerwonym Kapturku wilkowi rozcinają brzuch? Jak czytać historię o Bambim nie wspominając o tym że Bambi nie ma mamy? Jak mówić do dziecka które płacze kiedy ktos podniesie odrobinę głos? I jak tłumaczyć że brat płacze bo jest głodny i naprawdę nic go nie boli i nie trzeba z nim płakać synchronicznie?
- Gaba bywa złosliwa. Przekorna.Bywa wredna wręcz. I zdaje sobie z tego doskonale sprawę. (Cholera no po matce to ma).
-Gaba kiedy bardzo czegoś chce potrafi zrobić scenę. Tak, nawet na środku sklepu. Tzn. ona tę scenę zaczyna, ale ja chyba mam wtedy coś takiego w oczach, że....sceny nie kończy.
No i co. I pstro! Oto Gabusia:) Mnie to wcale nie martwi, moja córka przynajmniej nie jest małą pipą która jest strachliwa, rykliwa i nieśmiała. A niech się bije. A niech krzyczy. A niech walnie talerzem o ścianę.Mi to pomaga, jej też będzie:)))
Moje dzieci nie są idealne. O Robociku jeszcze nic nie wiem tak na pewno, ale nie będzie idealny. Nie będzie taki jakiego sobie wymarzyłam. Takie marzenia są bez sensu.
Gaba miała być rozkosznym pulpecikiem ze złotymi loczkami i niebieskimi oczkami. Miała byc idealnie wychowaną małą kluseczką, dumą mamusi, złotym dzieckiem.
Ale okazało się, że Gaba nie jest taką szmacianą słodką laleczką. Gaba ma charakterek.
Charakterek Gabusi dał o sobie znać bardzo wczesnie. Właściwie już w czasach niemowlęctwa Gabusia nie pozwalała sobie w kaszę dmuchać. Tak zwany wnerw, zwany wkurwem, prezentowała często, głosno i dobitnie. A wnerwiało ją wiele rzeczy- mleczko nie zrobione na czas, zmiana pieluchy (Gaba nigdy nie była estetką-pełna pielucha absolutnie jej nie przeszkadzała), wzięcie na ręce, nie branie na ręce, złe oświetlenie w pokoju, zła temperatura itp. Była upierdliwym niemowlęciem. Dziś jest jeszcze bardziej upierdliwa. Przykłady? Na przykład:
-Gabusia jest zdecydowanie typem posiadaczki. Ma manię własności. To są JEJ zabawki. JEJ psy. JEJ tatuś i JEJ Mikołaj. Wszelkie dyskusje i próby tłumaczenia że...eh, jednak niekoniecznie jest posiadaczką całego świata, kończą się fiaskiem. Kończą się ryczeniem. Wrzaskiem. Mamie brak talentu pedagogicznego niestety i chyba troszkę brak argumentów, więc owszem, zdarzyło się kilka razy że Gaba przeszła w dyskusjach z rowieśnikami do rękoczynów. Bo:
- Gaba jak ma max nerwa to potrafi uderzyć. Psa w głowę. Dziecko łopatką. I nie wiem dlaczego. W domu się nie bijemy. Psów nie tłuczemy. Klapsom mówimy stanowcze :"nie"....Oczywiście, mamę i tatę też próbowała bić. Do czasu kiedy się rozpłakałam..... bo dostałam w pysk od własnego dziecka. To Gabą wstrząsneło tak, że bicia prawie zaprzestała. Ale zdarza się. jedyny argument który na nią działa, to mówienie że nie wolno kogoś uderzyć bo będzie płakał. Bo:
-Gaba jest nadwrażliwcem, po mamie. Tak, wiem że wrażliwość jest dobrą cechą. Ale jak reagować kiedy dziecko wybucha płaczem kiedy w bajce o czerwonym Kapturku wilkowi rozcinają brzuch? Jak czytać historię o Bambim nie wspominając o tym że Bambi nie ma mamy? Jak mówić do dziecka które płacze kiedy ktos podniesie odrobinę głos? I jak tłumaczyć że brat płacze bo jest głodny i naprawdę nic go nie boli i nie trzeba z nim płakać synchronicznie?
- Gaba bywa złosliwa. Przekorna.Bywa wredna wręcz. I zdaje sobie z tego doskonale sprawę. (Cholera no po matce to ma).
-Gaba kiedy bardzo czegoś chce potrafi zrobić scenę. Tak, nawet na środku sklepu. Tzn. ona tę scenę zaczyna, ale ja chyba mam wtedy coś takiego w oczach, że....sceny nie kończy.
No i co. I pstro! Oto Gabusia:) Mnie to wcale nie martwi, moja córka przynajmniej nie jest małą pipą która jest strachliwa, rykliwa i nieśmiała. A niech się bije. A niech krzyczy. A niech walnie talerzem o ścianę.Mi to pomaga, jej też będzie:)))
2014/07/27
Męczybuły, bolidupy i inne nieszczęscia...
Jedziemy do Polski. Na cztery tygodnie. Tata jedzie do nowej firmy, jeżeli mu się spodoba to po raz kolejny czeka nas zmiana. Zmiana wszystkiego, absolutnie. Jak się z tym czuję? Jak ze...zmianą. O tym innym razem.
Ten czas będzie wzruszający, bo zaprezentujemy rodzinie i reszcie ziomków Robocika, będzie męczący bo jednak tyle lat razem i po raz pierwszy rozstajemy się na tak długo (14 dni!-wieczność), a dla mnie będzie czasem podjęcia decyzji- czy nie dałam dupy rozpoczynając pisanie...
Kolejny dzień, kolejna taka sytuacja: Mamusia na FB dochodzenie wszczyna: któż to śmie hejtować jej rodzinę? Ona ma IP tego anonima! Ona do operatora napisała, zaraz się dowie i się rozprawi! Matko...Wujek Google nie gryzie. Zamiast łzawych wpisów na FP, kuknij sobie kto, kiedy i komu udostępnia dane użytkownika internetu. Nie Tobie. Tobie pozostaje pójscie na policję i ...i co? Bedą ścigać tego ktosia? A może mnie się to wcale nie podoba? Jeśli zaczną go ścigać, trzeba będzie za to zapłacić. Policja jest finansowana z budżetu państwa, prawda? Czyli pośrednio z pieniązków mojej rodziny, która podatki płaci w Twoim kraju, Mamusiu. A ja nie chcę żeby moja Mama płaciła za to że Tobie nie odpowiadają jakieś komentarze. Mój blog jest w powijakach, kilka wpisów na krzyż, znikoma liczba odwiedzin. Ale jestem świadoma i chcę żebyś i Ty biedactwo zhejtowane miała świadomość że: wystawiamy dupę na światło dzienne tak samo. Piszesz? Wszyscy mogą czytać? To mogą i obrażać i komentować i mogą nie lubić, mogą nawet czuć nienawiść. Zabronisz im? Wklejasz swoje zdjęcia, swoich pociech, opisujesz swoje życie i jakim prawem wymagasz żeby Cię tylko kochali? Po co piszesz? Bo jesteś zakompleksiona i chcesz się dowartosciować? Czy może wiesz ile jesteś warta i jak cudowne masz życie i nie warto się przejmować jakimis złosliwcami? Wszystko wskazuje na wariant numer 1. Sorry...A wystawiając dupę trzeba się liczyć że można w nią dostać kopniaka...
Zdecydowanie nadszedł czas na porządki. Na naszym FP odlajkujemy jęczydupy, nad blogiem pomyślimy w rozkosznych okolicznościach przyrody (u mamusi na tarasie hehe).
Trzeba umieć się cieszyć. Jeśli nie można z czegoś się cieszyć, to trzeba to zaakceptować. To jak jęczenie w lipcu że upał jest. No jest, bo jest lipiec. Lato mamy. I jęczeniem zimy nie wywołamy. No.
Ten czas będzie wzruszający, bo zaprezentujemy rodzinie i reszcie ziomków Robocika, będzie męczący bo jednak tyle lat razem i po raz pierwszy rozstajemy się na tak długo (14 dni!-wieczność), a dla mnie będzie czasem podjęcia decyzji- czy nie dałam dupy rozpoczynając pisanie...
Kolejny dzień, kolejna taka sytuacja: Mamusia na FB dochodzenie wszczyna: któż to śmie hejtować jej rodzinę? Ona ma IP tego anonima! Ona do operatora napisała, zaraz się dowie i się rozprawi! Matko...Wujek Google nie gryzie. Zamiast łzawych wpisów na FP, kuknij sobie kto, kiedy i komu udostępnia dane użytkownika internetu. Nie Tobie. Tobie pozostaje pójscie na policję i ...i co? Bedą ścigać tego ktosia? A może mnie się to wcale nie podoba? Jeśli zaczną go ścigać, trzeba będzie za to zapłacić. Policja jest finansowana z budżetu państwa, prawda? Czyli pośrednio z pieniązków mojej rodziny, która podatki płaci w Twoim kraju, Mamusiu. A ja nie chcę żeby moja Mama płaciła za to że Tobie nie odpowiadają jakieś komentarze. Mój blog jest w powijakach, kilka wpisów na krzyż, znikoma liczba odwiedzin. Ale jestem świadoma i chcę żebyś i Ty biedactwo zhejtowane miała świadomość że: wystawiamy dupę na światło dzienne tak samo. Piszesz? Wszyscy mogą czytać? To mogą i obrażać i komentować i mogą nie lubić, mogą nawet czuć nienawiść. Zabronisz im? Wklejasz swoje zdjęcia, swoich pociech, opisujesz swoje życie i jakim prawem wymagasz żeby Cię tylko kochali? Po co piszesz? Bo jesteś zakompleksiona i chcesz się dowartosciować? Czy może wiesz ile jesteś warta i jak cudowne masz życie i nie warto się przejmować jakimis złosliwcami? Wszystko wskazuje na wariant numer 1. Sorry...A wystawiając dupę trzeba się liczyć że można w nią dostać kopniaka...
Zdecydowanie nadszedł czas na porządki. Na naszym FP odlajkujemy jęczydupy, nad blogiem pomyślimy w rozkosznych okolicznościach przyrody (u mamusi na tarasie hehe).
Trzeba umieć się cieszyć. Jeśli nie można z czegoś się cieszyć, to trzeba to zaakceptować. To jak jęczenie w lipcu że upał jest. No jest, bo jest lipiec. Lato mamy. I jęczeniem zimy nie wywołamy. No.
2014/07/26
A kiedy wszyscy już spią......
Godzina 23.00. Gaba śpi, ojciec wstaje wcześnie, też się kładzie.
Mama i Robocik w swojej sypialni. Robocik nakarmiony, przewinięty, śpimy...
Czyżby?
Godzina 1.00: Mamo zaczynam skrzeczeć...eeee-eeee-eeee-ee!!! Mamo wstań!!!! Leć zrobić mleczko! .... Mama nie chcę mleka, chcę do łóżeczka!!!! Mamo jak juz się położyłas to WSTAŃ MAMO!!! Smoka chcę!!!! EEEEEEE-EEEEEEEE-EEEEE SMOOOOOOOOOOOOKAAAA!!!!
Śpimy dalej...
Godzina 2.15: Mammmmmoooooo EEEEEEEEEEEEEE-EEEEEEEE- teraz to bym się napił tego mleka. MLEEEEEEEEEEEEKKKKAAAAA!!!!! Co z tego ze Gabusię obudzę???? Mamo to ja wypiję połowę co? Przejadanie na noc jest niezdrowe mówili w TV. EEEEEEEEEEEJJJJJJ co mi wpychasz tą butlę???? EEEEE-EEEEEEEEEEE- SMOKKKKAAAA!!!!!
Godzina 2.30: MAMOOOOOOOO!!!! EEEEEEEE!!!! Smok mi wypadł!!!!! Mamo ukochaj mnie troszkę, co???? MAMOOOOOOOOO SMOK MI ZNOWU WYPADŁ!!!!!
Godzina 3.30: Mamo głoda mam, TV klamie, pół mleczka to za mało jednak....ALE MAMOOOOOOOO zanim pójdziesz do kuchni to EEEEE-EEEEEE SMOK MI WYPAAAAAAAAAAADDDDDŁŁŁL!!!
Godzina 5.00: Mamusiuuuu???? Słyszysz???? Ja chyba zrobię kupę, co???? yyyyyyyy....(stękanie), YYYYYYYYYYY.
Godzina 5.15: pielucha pusta.....Spimy?
Godzina 5.30: MAMOOOOOOOO MAM KUPEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!Zmieniamy pieluchę..Mamo, a mleko????? No, dwa łyczki, możesz się mamo połozyć...MAMOOOOOO A SMOOOOK?????
Godzina 5.45: MAMOOOOO KUPAAAAAAAA, DRUGA RATA EEEEEEEE-EEE-KUPAAAA!!!! SMOOOOK!Zmieniamy pieluchę.....
Godzina 7.00 wchodzi Gaba do pokoju: Mamusiu tata pojechał do placy a ja chcę chlebka, zlobis mi????
Robocik za to spał do 12.00. Meczącą noc miał....
Mama i Robocik w swojej sypialni. Robocik nakarmiony, przewinięty, śpimy...
Czyżby?
Godzina 1.00: Mamo zaczynam skrzeczeć...eeee-eeee-eeee-ee!!! Mamo wstań!!!! Leć zrobić mleczko! .... Mama nie chcę mleka, chcę do łóżeczka!!!! Mamo jak juz się położyłas to WSTAŃ MAMO!!! Smoka chcę!!!! EEEEEEE-EEEEEEEE-EEEEE SMOOOOOOOOOOOOKAAAA!!!!
Śpimy dalej...
Godzina 2.15: Mammmmmoooooo EEEEEEEEEEEEEE-EEEEEEEE- teraz to bym się napił tego mleka. MLEEEEEEEEEEEEKKKKAAAAA!!!!! Co z tego ze Gabusię obudzę???? Mamo to ja wypiję połowę co? Przejadanie na noc jest niezdrowe mówili w TV. EEEEEEEEEEEJJJJJJ co mi wpychasz tą butlę???? EEEEE-EEEEEEEEEEE- SMOKKKKAAAA!!!!!
Godzina 2.30: MAMOOOOOOOO!!!! EEEEEEEE!!!! Smok mi wypadł!!!!! Mamo ukochaj mnie troszkę, co???? MAMOOOOOOOOO SMOK MI ZNOWU WYPADŁ!!!!!
Godzina 3.30: Mamo głoda mam, TV klamie, pół mleczka to za mało jednak....ALE MAMOOOOOOOO zanim pójdziesz do kuchni to EEEEE-EEEEEE SMOK MI WYPAAAAAAAAAAADDDDDŁŁŁL!!!
Godzina 5.00: Mamusiuuuu???? Słyszysz???? Ja chyba zrobię kupę, co???? yyyyyyyy....(stękanie), YYYYYYYYYYY.
Godzina 5.15: pielucha pusta.....Spimy?
Godzina 5.30: MAMOOOOOOOO MAM KUPEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!Zmieniamy pieluchę..Mamo, a mleko????? No, dwa łyczki, możesz się mamo połozyć...MAMOOOOOO A SMOOOOK?????
Godzina 5.45: MAMOOOOO KUPAAAAAAAA, DRUGA RATA EEEEEEEE-EEE-KUPAAAA!!!! SMOOOOK!Zmieniamy pieluchę.....
Godzina 7.00 wchodzi Gaba do pokoju: Mamusiu tata pojechał do placy a ja chcę chlebka, zlobis mi????
Robocik za to spał do 12.00. Meczącą noc miał....
2014/07/23
Two step
Znacie najgłupszy dowcip na świecie? Bawi mnie do łez od wielu lat. A brzmi:
-Czym się różni wróbelek?
-Wróbelek rózni się tym, że ma jedną nóżkę bardziej.
Czym się rózniły moje ciąże? Tak bardziej na wesoło?
Chyba zasadnicza różnica tkwiła w mojej głowie, to normalne. Z Gabą tryskałam energią. W 7 miesiacu wykłócałam się, że "ja naprawdę mogę wjechać kolejka na Kasprowy, naprawdę proszę Pani Kasjerki jaka róznica ciśnień, ja czuję się świetnie...co za baba no, jak nie jeździ kolejka juz???? Po to się telepałam z tym brzuchem żeby mi przed nosem zamknęli?". Jeju dobrze że mi zamknęli bo ja nie wiem czy w USC bym Kasprowy Wierch mogła jako miejsce urodzenia podać?
Ciuchy ciążowe to ja miałam zaraz po zrobieniu testu. Niektore niestety do dnia porodu za duże mi były, bo brzucha to ja nie miałam. Ku mojemu oczywistemu ubolewaniu bo mnie to się marzył taaaaaki brzuch, a tu wchodzę do sklepu miesiac przed porodem a pani sprzdawczyni mówi: "aaaa pani to jeszcze czas ma". Mało tego - wchodzę na oddział ze skurczami,a lekarz mówi do mnie: "a pani tu z czym? To ja mam większy brzuch niż pani". No miał, to fakt, dowcip roku mu się udał. Tylko jemu tego brzucha nie cięli za pol godziny.
Z Mixerem ciuchy niestety już nie rajcowały. Bo ich nie było. Bo brzucha też nie było za bardzo, a to co było z przodu przypominało arbuza więc wystarczyło troszkę bluzki naciągnąć i do przodu.
Gaba w brzuchu była aniołkiem, jakże słodkie było laskotanie jej wieczorami żeby raczyła się poruszyć chociaż troszkę. Przekupywanie czekoladką....A Gaba jak leniwiec się przeciągała.
Mixer w brzuchu powodował strach przed zjedzeniem czegokolwiek choć troszkę słodkiego. Cukier sprawiał że w brzuchu było pogo. Kawa z mlekiem powodowała że mój syn zaczynał ćwiczyć karate. Obiad wzbudzał w nim ciekawość ile razy należy matkę kopnąć w żoładek zanim ....no wiecie.... Pasy od KTG z pewnością kojarzyły mu się z kaftanem bezpieczeństwa, a już na pewno radość sprawiało mu że matka co drugi dzień 20 bitych minut musiała na KTG przyduszać czujnik do brzucha bo Mixerek ćwiczył wykopy.
Gaba była rozkoszowaniem się ciążą. Mixer był czekaniem.
Czekaniem na to co przy ciąży z Gabą było jeszcze niewiadomą.
Czekaniem na:
-mlaskanie tymi małymi usteczkami i cmokanie po mleczku ,
-owłosione uszka i ramionka,
-na te małe stópeczki z tymi malusimi paluszkami,
-na te najsłodsze bekusie pomleczkowe,
-i na te purtki armatnie podpielusiowe,
-na to skrzypienie przy przeciąganiu,
-na odruch Moro, który rozczula prawie do łez,
-na to ssanie piąstek z głodu, że aż człowiek z rozczulenia zwleka chwilkę z podaniem mleczka,
-na zapach noworodka po prostu,
-na pierwszy płacz po wyciągnięciu z brzucha, bo juz nie wstydzisz się płakać w głos,
-na pierwsze otwarcie małych zapuchniętych slepek i powiedzenie "Hej, jestem twoją mamusią",
-na oczy taty pełne miłości,
i na tyle innych rzeczy o których już wiemy że nas spotkają jeszcze.
-Czym się różni wróbelek?
-Wróbelek rózni się tym, że ma jedną nóżkę bardziej.
Czym się rózniły moje ciąże? Tak bardziej na wesoło?
Chyba zasadnicza różnica tkwiła w mojej głowie, to normalne. Z Gabą tryskałam energią. W 7 miesiacu wykłócałam się, że "ja naprawdę mogę wjechać kolejka na Kasprowy, naprawdę proszę Pani Kasjerki jaka róznica ciśnień, ja czuję się świetnie...co za baba no, jak nie jeździ kolejka juz???? Po to się telepałam z tym brzuchem żeby mi przed nosem zamknęli?". Jeju dobrze że mi zamknęli bo ja nie wiem czy w USC bym Kasprowy Wierch mogła jako miejsce urodzenia podać?
Ciuchy ciążowe to ja miałam zaraz po zrobieniu testu. Niektore niestety do dnia porodu za duże mi były, bo brzucha to ja nie miałam. Ku mojemu oczywistemu ubolewaniu bo mnie to się marzył taaaaaki brzuch, a tu wchodzę do sklepu miesiac przed porodem a pani sprzdawczyni mówi: "aaaa pani to jeszcze czas ma". Mało tego - wchodzę na oddział ze skurczami,a lekarz mówi do mnie: "a pani tu z czym? To ja mam większy brzuch niż pani". No miał, to fakt, dowcip roku mu się udał. Tylko jemu tego brzucha nie cięli za pol godziny.
Z Mixerem ciuchy niestety już nie rajcowały. Bo ich nie było. Bo brzucha też nie było za bardzo, a to co było z przodu przypominało arbuza więc wystarczyło troszkę bluzki naciągnąć i do przodu.
Gaba w brzuchu była aniołkiem, jakże słodkie było laskotanie jej wieczorami żeby raczyła się poruszyć chociaż troszkę. Przekupywanie czekoladką....A Gaba jak leniwiec się przeciągała.
Mixer w brzuchu powodował strach przed zjedzeniem czegokolwiek choć troszkę słodkiego. Cukier sprawiał że w brzuchu było pogo. Kawa z mlekiem powodowała że mój syn zaczynał ćwiczyć karate. Obiad wzbudzał w nim ciekawość ile razy należy matkę kopnąć w żoładek zanim ....no wiecie.... Pasy od KTG z pewnością kojarzyły mu się z kaftanem bezpieczeństwa, a już na pewno radość sprawiało mu że matka co drugi dzień 20 bitych minut musiała na KTG przyduszać czujnik do brzucha bo Mixerek ćwiczył wykopy.
Gaba była rozkoszowaniem się ciążą. Mixer był czekaniem.
Czekaniem na to co przy ciąży z Gabą było jeszcze niewiadomą.
Czekaniem na:
-mlaskanie tymi małymi usteczkami i cmokanie po mleczku ,
-owłosione uszka i ramionka,
-na te małe stópeczki z tymi malusimi paluszkami,
-na te najsłodsze bekusie pomleczkowe,
-i na te purtki armatnie podpielusiowe,
-na to skrzypienie przy przeciąganiu,
-na odruch Moro, który rozczula prawie do łez,
-na to ssanie piąstek z głodu, że aż człowiek z rozczulenia zwleka chwilkę z podaniem mleczka,
-na zapach noworodka po prostu,
-na pierwszy płacz po wyciągnięciu z brzucha, bo juz nie wstydzisz się płakać w głos,
-na pierwsze otwarcie małych zapuchniętych slepek i powiedzenie "Hej, jestem twoją mamusią",
-na oczy taty pełne miłości,
i na tyle innych rzeczy o których już wiemy że nas spotkają jeszcze.
2014/07/22
a dzieci z kapusty się nie biorą, o nie!
A dziś 4 lata mijają od czasu kiedy pewna Supermama zobaczyła dwie kreseczki na teście ciążowym. Całuję Ją i pocieszki:). To sprawia że wracam myślami do tych moich kawałków plastiku pochowanych w magicznej skrzyneczce.
Testów Ci u nas dostatek był....Negatywnych. Każdy robiony z nadzieją, ale kiedy okazywało się że jednak nie, rozpaczy nie było. Aż któregoś dnia mój Luby przytelepał się z pracy i oświadczył "Dziecko chcę". Trudno było odmówić po tak czarującej i romantycznej prośbie. A jednak...Ciśnienie rosło, dwóch kresek nie było. Pan Doktor dał jedną radę-działać działać i nie myśleć za dużo.
W kwietniu 2011 było ciepło, Wielkanoc przypadała na koniec miesiąca, pojechaliśmy do mojej rodziny i spędziliśmy kilka nudnych dni jedząc, zbijając bąki oraz...pijąc wino. Ja tam alkoholu nie lubię. Wódkę zimną wypiję. Łeb mam jak konio. Ale wino? Tego dnia zażądałam butelki różowego wina. Z lodówki. Mąż nieco zdziwiony życzenie spełnił, po czym widząc mnie obalającą całą butlę, lekko już sepleniącą od rzeczy oraz żądającą natychmiast drugiej butli, stwierdził krótko- "Ty w ciąży jesteś". Mój wykład pd tytułem "Absolutnie nie jestem w ciąży, kup mi to wino, natychmiast!" trwał na tyle długo i był tak pod wpływem procentów zawiły, że sklep zamknęli! Pół nocy marudziłam jak zawodowa alkoholiczka że wina daj mi jeszcze. Rano głowa bolała, czas powrotu do domu, ja jakiegoś wkurwa dostałam, brzuch mnie bolał, a ten swoje o tej ciąży. Następnego dnia miarka się przebrała- w firmie Luby oświadczył koledze że dziecko w drodze mamy. Na to mój nerw usłyszało pół ulicy - w żadnej ciąży nie jestem, chcesz się przekonać to jedź kup test,zaraz ci tu nasikam i zobaczysz! O! W domu nasikałam na sześć. Najpierw na dwa. Te kreski jakieś takie były pod światło. Więc mąż objechał apteki w okolicy i przywiózł następne cztery, każdy inny. Na każdym dwie krechy. Pierwsza myśl w mojej bystrej główce? "Niemożliwe. Czy ja TEGO na pewno chcę?". Pierwsza reakcja Kuby? "No. Mówiłem". I pocałował mnie jakoś tak bez emocji i wyszedł do pracy. Po chwili sms. " BĘDĘ TATĄ! Najlepszym na świecie!!!". I popłyneły mi łzy w końcu. Telefon do Mamy, mama spędzająca dzień z moją siostrzeniczką i moje niewinne..."Mamo a może mogłabyś przekazać Ani że bedzie miała kuzyna albo kuzynkę?"....Cisza....Cisza....Pierwszy raz usłyszane z ust mojej mamy brzydkie słowo i wielki krzyk radości. Tak, Gaba jest spełnieniem marzeń mojej Mamy...I naszym. Był w ogóle swiat przed Gabą???
Mixer? Powiedzmy sobie szczerze. Mixer został po prostu spłodzony. Bez żadnych niespodzianek. Nie dorobię ideologii do tego romantycznej, bo romantyzmu nie było. Dzieci z kapusty się może i nie biorą, ale kapucha czyli pieniądz do wychowania dzieci zbędny nie jest. Miki powstał zgodnie z planem. Mamy komplet. I nie mniejszą radość!
Testów Ci u nas dostatek był....Negatywnych. Każdy robiony z nadzieją, ale kiedy okazywało się że jednak nie, rozpaczy nie było. Aż któregoś dnia mój Luby przytelepał się z pracy i oświadczył "Dziecko chcę". Trudno było odmówić po tak czarującej i romantycznej prośbie. A jednak...Ciśnienie rosło, dwóch kresek nie było. Pan Doktor dał jedną radę-działać działać i nie myśleć za dużo.
W kwietniu 2011 było ciepło, Wielkanoc przypadała na koniec miesiąca, pojechaliśmy do mojej rodziny i spędziliśmy kilka nudnych dni jedząc, zbijając bąki oraz...pijąc wino. Ja tam alkoholu nie lubię. Wódkę zimną wypiję. Łeb mam jak konio. Ale wino? Tego dnia zażądałam butelki różowego wina. Z lodówki. Mąż nieco zdziwiony życzenie spełnił, po czym widząc mnie obalającą całą butlę, lekko już sepleniącą od rzeczy oraz żądającą natychmiast drugiej butli, stwierdził krótko- "Ty w ciąży jesteś". Mój wykład pd tytułem "Absolutnie nie jestem w ciąży, kup mi to wino, natychmiast!" trwał na tyle długo i był tak pod wpływem procentów zawiły, że sklep zamknęli! Pół nocy marudziłam jak zawodowa alkoholiczka że wina daj mi jeszcze. Rano głowa bolała, czas powrotu do domu, ja jakiegoś wkurwa dostałam, brzuch mnie bolał, a ten swoje o tej ciąży. Następnego dnia miarka się przebrała- w firmie Luby oświadczył koledze że dziecko w drodze mamy. Na to mój nerw usłyszało pół ulicy - w żadnej ciąży nie jestem, chcesz się przekonać to jedź kup test,zaraz ci tu nasikam i zobaczysz! O! W domu nasikałam na sześć. Najpierw na dwa. Te kreski jakieś takie były pod światło. Więc mąż objechał apteki w okolicy i przywiózł następne cztery, każdy inny. Na każdym dwie krechy. Pierwsza myśl w mojej bystrej główce? "Niemożliwe. Czy ja TEGO na pewno chcę?". Pierwsza reakcja Kuby? "No. Mówiłem". I pocałował mnie jakoś tak bez emocji i wyszedł do pracy. Po chwili sms. " BĘDĘ TATĄ! Najlepszym na świecie!!!". I popłyneły mi łzy w końcu. Telefon do Mamy, mama spędzająca dzień z moją siostrzeniczką i moje niewinne..."Mamo a może mogłabyś przekazać Ani że bedzie miała kuzyna albo kuzynkę?"....Cisza....Cisza....Pierwszy raz usłyszane z ust mojej mamy brzydkie słowo i wielki krzyk radości. Tak, Gaba jest spełnieniem marzeń mojej Mamy...I naszym. Był w ogóle swiat przed Gabą???
Mixer? Powiedzmy sobie szczerze. Mixer został po prostu spłodzony. Bez żadnych niespodzianek. Nie dorobię ideologii do tego romantycznej, bo romantyzmu nie było. Dzieci z kapusty się może i nie biorą, ale kapucha czyli pieniądz do wychowania dzieci zbędny nie jest. Miki powstał zgodnie z planem. Mamy komplet. I nie mniejszą radość!
2014/07/21
I stał się cud.
Jestem głodna. Jestem zmęczona. Powinnam pomalować paznokcie. Popłacic rachunki. Wypełnić tony papierów. Stał się cud, jestem spokojna.
Gaba miałą być dziewczynką. Takie było założenie, chcieliśmy córeczki, tata księzniczki, mama w ogóle nie wyobrazala sobie bycia mamą chłopczyka. Ciąża była bezproblemowa, wszyscy się cieszyli, jedynym problemem było czy kupić taki wózek czy inny, oraz dokąd pojechać na wakacje. Az tu nagle jeeebs....
Wyciągnęli ze mnie dziecko, piękne było, dziewczynka oczywiscie, na korytarzu szpitalnym pachniała choinka, za oknem prawie wiosenka w grudniu, a tu dzwoni pewien Pan. I mówi że skoro my tacy chcemy uczciwi w interesach być, to on nam tych faktur co dostal przed Swiętami nie zapłaci. Słowa dotrzymal.......
Tak zaczęlo się nasze nowe, inne życie. Bankructwo z małym dzieckiem? Proszzzz..... Nic nie pamiętam z pierwszego roku życia mojej córki. Jakies migawki, nie byłam szczesliwa.
Dwa lata później, w innym kraju. Mąż pyta: " To kiedy zrobimy drugiego dzidziusia?". Teraz, odpowiadam. Zaniemówił z wrażenia. Zrobiliśmy. A ja nadal nie byłam szczęsliwa. Bo cieszenie się to nie jest szczęscie, wiecie? I do tego chłopiec....Instrukcja obsługi chłopca proszę? Nie ma??? Ale no jak się chłopca obsługuje????
I stał się cud. Bo ludzie przyszli. Bo ci co odeszli kiedy urodziła się Gaba, zostali odżałowani. Nagle okazało się że może być pozytywnie. Nagle okazało się że nawet na własną rodzinę trzeba kiedyś spojrzeć krytycznie. Nagle okazało się że ktoś obcy nas lubi tak bez niczego, bardziej niż ci którzy mają rodzinny obowiązek nas kochać. I ze są dobrzy ludzie. Którzy czekają na tego chłopczyka, którzy będą stali w oknach ze śpioszkami żeby zbiec na dól i nas przywitać w domu. Okazało się że są bratnie dusze które popłaczą się kiedy dostaną wiadomość że już jest ten maluch na świecie, są ludzie którzy się cieszą. i to jak!
I jest On. Z którym tyle przezyłam i było nieraz tak ciężko, że juz nie szło dalej. Którego przestawałam kochać, za którym tęskniłam do bólu, bez którego nie umiem żyć i który mówi mi teraz codziennie jaka byłam dzielna i jaki jest dumny ze mnie.
I stał się cud bo zaświeciło słońce w naszym życiu. Bo jest zupełnie inaczej. Nie przegapię tego roku ani zadnych następnych. Będę całować moje dzieci, będę mieć bajzel w mieszkaniu, będę mieć w dupie tych co krytykują, będę walić prosto z mostu co myślę (także tu), będę kochać mojego mężczyznę, nie będę karmić cyckiem, o!, zrobię sobie drugi tatuaz, będę się cieszyć każdym dniem choćby był mega nudny, będę pisać tego bloga (walcie w łeb jak za dużo wyrzygiwania!) i będę szczęsliwa.
Bo cud się stał!!!!!!!!!!!!!!!!! Mikołaj się urodził!
Gaba miałą być dziewczynką. Takie było założenie, chcieliśmy córeczki, tata księzniczki, mama w ogóle nie wyobrazala sobie bycia mamą chłopczyka. Ciąża była bezproblemowa, wszyscy się cieszyli, jedynym problemem było czy kupić taki wózek czy inny, oraz dokąd pojechać na wakacje. Az tu nagle jeeebs....
Wyciągnęli ze mnie dziecko, piękne było, dziewczynka oczywiscie, na korytarzu szpitalnym pachniała choinka, za oknem prawie wiosenka w grudniu, a tu dzwoni pewien Pan. I mówi że skoro my tacy chcemy uczciwi w interesach być, to on nam tych faktur co dostal przed Swiętami nie zapłaci. Słowa dotrzymal.......
Tak zaczęlo się nasze nowe, inne życie. Bankructwo z małym dzieckiem? Proszzzz..... Nic nie pamiętam z pierwszego roku życia mojej córki. Jakies migawki, nie byłam szczesliwa.
Dwa lata później, w innym kraju. Mąż pyta: " To kiedy zrobimy drugiego dzidziusia?". Teraz, odpowiadam. Zaniemówił z wrażenia. Zrobiliśmy. A ja nadal nie byłam szczęsliwa. Bo cieszenie się to nie jest szczęscie, wiecie? I do tego chłopiec....Instrukcja obsługi chłopca proszę? Nie ma??? Ale no jak się chłopca obsługuje????
I stał się cud. Bo ludzie przyszli. Bo ci co odeszli kiedy urodziła się Gaba, zostali odżałowani. Nagle okazało się że może być pozytywnie. Nagle okazało się że nawet na własną rodzinę trzeba kiedyś spojrzeć krytycznie. Nagle okazało się że ktoś obcy nas lubi tak bez niczego, bardziej niż ci którzy mają rodzinny obowiązek nas kochać. I ze są dobrzy ludzie. Którzy czekają na tego chłopczyka, którzy będą stali w oknach ze śpioszkami żeby zbiec na dól i nas przywitać w domu. Okazało się że są bratnie dusze które popłaczą się kiedy dostaną wiadomość że już jest ten maluch na świecie, są ludzie którzy się cieszą. i to jak!
I jest On. Z którym tyle przezyłam i było nieraz tak ciężko, że juz nie szło dalej. Którego przestawałam kochać, za którym tęskniłam do bólu, bez którego nie umiem żyć i który mówi mi teraz codziennie jaka byłam dzielna i jaki jest dumny ze mnie.
I stał się cud bo zaświeciło słońce w naszym życiu. Bo jest zupełnie inaczej. Nie przegapię tego roku ani zadnych następnych. Będę całować moje dzieci, będę mieć bajzel w mieszkaniu, będę mieć w dupie tych co krytykują, będę walić prosto z mostu co myślę (także tu), będę kochać mojego mężczyznę, nie będę karmić cyckiem, o!, zrobię sobie drugi tatuaz, będę się cieszyć każdym dniem choćby był mega nudny, będę pisać tego bloga (walcie w łeb jak za dużo wyrzygiwania!) i będę szczęsliwa.
Bo cud się stał!!!!!!!!!!!!!!!!! Mikołaj się urodził!
2014/07/20
w obliczu wojny start pod znakiem zapytania...
Zawsze podziwiałam blogi parentingowe. Zawsze chciałam takiego prowadzić. Zawsze znajdowałam wymówkę żeby tego nie robić.Aż pojawił się FP na Facebooku Gabigada i okazało się że może warto spróbować....Złożyłam nawet obietnicę pewnej Pani Kasi:), że kiedy pojawi się Mikserek, zaczniemy pisać.
A tu wybuchła wojna blogowa. Blogocelebrytki zaczęly sobie skakać do zfotoszopowanych gardełek, zarzucać plagiaty, oszustwa, nie zauważając przy tym że ich wpisy są puste jak nie przymierzając pielusia mojego syneczka przed minutką zmieniona. Celebryty owe zaczęły publikować wpisy wzorowane na tabloidach, czyli według zasady - wyrzygujemy swoje problemy (jak już naprawdę problemów nie mamy, to możemy primo zagrozić że bloga likwidujemy, co spowoduje na pewno wysyp skamlących komentarzy psychofanek że nie, absolutnie nie wolno i ego w górę, secundo - napiszmy że jesteśmy wykończone, psychicznie tym dzieckiem, tym sprzataniem, tym wydawaniem kasy męża na gówniane ozdóbki do pokoju dzieciora, życiem po prostu!-efekt w postaci jęku psychofanek gwarantowany). Jeśli natomiast powyższe możliwości zostały już wykorzystane, możemy zacząć wyrzygiwać problemy innych, w sekrecie powierzone boginiom blogów.
I w tym wszystkim ja? Matka nudna, przeciętna, czasem w kulki lecącą, leniwa no niezbyt idealna?
Spróbujemy.
Gdybym zaczęła wyrzygiwać to....jak śpiewa Kasia Nosowska : "w głowę kopcie mnie, może ozdrowieję..."
A tu wybuchła wojna blogowa. Blogocelebrytki zaczęly sobie skakać do zfotoszopowanych gardełek, zarzucać plagiaty, oszustwa, nie zauważając przy tym że ich wpisy są puste jak nie przymierzając pielusia mojego syneczka przed minutką zmieniona. Celebryty owe zaczęły publikować wpisy wzorowane na tabloidach, czyli według zasady - wyrzygujemy swoje problemy (jak już naprawdę problemów nie mamy, to możemy primo zagrozić że bloga likwidujemy, co spowoduje na pewno wysyp skamlących komentarzy psychofanek że nie, absolutnie nie wolno i ego w górę, secundo - napiszmy że jesteśmy wykończone, psychicznie tym dzieckiem, tym sprzataniem, tym wydawaniem kasy męża na gówniane ozdóbki do pokoju dzieciora, życiem po prostu!-efekt w postaci jęku psychofanek gwarantowany). Jeśli natomiast powyższe możliwości zostały już wykorzystane, możemy zacząć wyrzygiwać problemy innych, w sekrecie powierzone boginiom blogów.
I w tym wszystkim ja? Matka nudna, przeciętna, czasem w kulki lecącą, leniwa no niezbyt idealna?
Spróbujemy.
Gdybym zaczęła wyrzygiwać to....jak śpiewa Kasia Nosowska : "w głowę kopcie mnie, może ozdrowieję..."
Subskrybuj:
Posty (Atom)