2015/04/13

Z naiwnością dziecka patrzę na świat.

Dziś ktoś mi zarzucił że żyję w wyidealizowanym świecie.
Chyba miał rację.
Bo dlaczego nie?
Czynienie z tego zarzutu, jest dla mnie niestosowne i absurdalne.

Czy jeśli powiem komuś, że żyje w świecie pełnym zła i rozczarowań, to będzie na miejscu?
Pełnym goryczy i agresji, to będzie z tego zadowolony?

Godzę się. Godzę się z wieloma rzeczami. Właściwie nie godzę nawet, ale przyjmuję je do wiadomości. Są wojny, jest głód, ludzie giną, dzieci płaczą, zwierzęta cierpią. Nie jestem ślepa, nie jestem obojętna. Pomagam ile mogę. Namawiam do pomocy. Wierzę że nawet dotyk, przytulenie, chwila rozmowy, może zmienić czyjś los. Chciałabym ukochać każdego kto płacze. Zaadoptować każde niechciane dziecko. Przygarnąć każde porzucone zwierzę.

Każdego nie idzie. Ale staram się choć troszkę, jedno dziecko jeszcze, może następny pies.

Jestem harda na zewnątrz, pyskata, złowroga, agresywna, zbyt pewna siebie.

Jestem rozklejona oglądając reklamy Pampersa, Merci i fotki dzieci na FB. Łzy jak grochy lecą mi przy każdej okazji, kiedy mój syn sam usiądzie, córka mówi że mnie kocha, mąż kupi mi kwiaty, kiedy witam się z mamą i kiedy widzę czyjeś szczęście. Lub czyjeś łzy.

Jestem rozżalona brakiem reakcji wielu ludzi, zgodą na cierpienie, obojętnością zakrywaną maską profesjonalizmu, biurokratycznością nieludzkich decyzji, zabawą w pana boga i goryczą wylewającą się z wielu ust.
Jestem wściekła kiedy ktoś zamiast się cieszyć, szuka dziury w całym.
Zamiast docenić, szuka haczyka.
Zamiast przyklasnąć szczęściu drugiego człowieka, szuka w nim zła.

Bo ja wierzę. Ja tak bardzo wierzę i wierzyć nie przestanę.
Że ludzie są dobrzy. Że będzie lepiej.
Że szklanka w połowie pełna.
Że złe już za mną.
Że będziemy razem do późnej starości.
W te uśmiechy ludzi mijanych na ulicy.
W pojednanie sąsiadów z naprzeciwka, pamiętających czasy II Wojny Światowej (Niemcy) z moją córcią.
Że moje dzieci będą mnie zawsze lubić, bo ja się naprawdę staram.
We wspólne święta.
I wakacje.
W lekarstwo na raka.
I walkę dzieci z chorobami.
Że coś czeka za rogiem i że zawsze na cztery łapy, jak dotychczas.
Że zobaczę jeszcze tatę.
I najbardziej, najbardziej i najbardziej - że dobro zawsze do nas wraca. Bo ja nie tylko w to wierzę. Ja to wiem na pewno.

Naiwne? Zbyt idealne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz