Kobieta alimenty ma.
Facet płaci regularnie.
Ona chce jeszcze dwie stówki.
On nie daje.
On leci na wakacje.
Ona nie leci.
Eeeeee, a właściwie czemu ona nie leci????
Po kolei. Zaraz, mnie się pogubiło.
On daje kwotę X na dzieci. Zarabia kwotę Y.
Y-X = wakacje plus życie
Ona daje ....
A tego cholera nie powiedziała. Ile zarabia też nie.
W każdym razie na wakacje pieniędzy nie ma, no to pretensje do męża.
A za co? A czemu to?
Ludzie się rozstają. Mniej lub bardziej spektakularnie. Jestem za i jestem pełna podziwu, kiedy umieją podjąć decyzję, że jest im nie po drodze razem. Że dzieci będą szczęśliwsze nie widząc rodziców rzucających się sobie do gardeł, czy też w siebie talerzami.
I tu aż nazbyt często szczęśliwy scenariusz nowego początku się kończy. Zaczyna się walka.
Ona umęczona matka samotna. Gotuje, sprząta, tyłki wyciera, lekcje odrabia, pracuje na etacie, kładzie dzieci spać. Zmęczona. Smutna. Rozżalona i niekochana.
Czy pozwoli sobie pomóc, skoro dzieci mają także tatę?
Ależ skąd. Przecież on nie umie. One się u taty męczą, on nie karmi, nie przewija, nie kąpie, on taki i śmaki i owaki, gnój, smród, gruby, chudy, śmieszny, łysy nieudacznik. Żałosny.
ONA MU DZIECI NIE DA.
ON MA TYLKO PŁACIĆ.
ON SIĘ W OGÓLE NIE INTERESUJE DZIEĆMI.
Jasne, są tatusiowie którzy się nie interesują. I może to i lepiej? Może nie są warci takich fajnych dzieciaków?
Ale w ilu przypadkach są po prostu odsuwani, zniechęcani, dzieci są buntowane przeciwko nim?
Dziećmi manipulować jest łatwo. Opowiadać bajki. Oczerniać tatę. Komu bardziej ufają niż tej mamusi która opowiada im o tacie "samo zło"?
On ma tylko płacić? Skąd te teorie?
Moje dzieci mają wspaniałego tatę. Pogania błąd wychowawczy błędem wychowawczym. Nie jest konsekwetny, rozpieszcza, daje się nabierać na łzy i bajery oraz buziaki. Nie umie pleść warkoczy i dobrać ciuchów. Na obiad serwuje kanapki, frytki albo jajko. Do pralki wrzuca jak leci, byle kolorowo, żelazka unika, a usypianie dzieci przez tatę kończy się całonocną imprezką z żarciem w łóżku i wrzaskami rodem z małpiarni.
Nie umie? No jak to nie umie?
Kochają go te szkraby na zabój. Głupotki wszystkie - tylko tata. Zachcianki Gabusi (lody w deszczu późnym wieczorem) - tata. Nóżki bolą? Tata ponosi. Masa samolot chce robić? Tata szaleje z synem.
Złożyć domek dla lalek z miliona elementów? Tata cierpliwie. Synek się nudzi? Ojciec się z nim potarza. Ładna pogoda? Spacer z tatą nad Elbą. Brzydka pogoda? Nad Elbę.
Żadne, żadne, żadne pieniądze tego dziecku nie zastąpią.
Przemyśl to mamusiu.
Tata nie ma płacić.
Tata ma być.
I jeśli chce być, to ma do tego święte prawo.
Nie Tobie mu zabraniać.
pisałam o tym...całkiem niedawno ...jak matki dzieci krzywdzą...masz ochote to przeczytaj:)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/aylapisze/photos/pb.974231115927306.-2207520000.1429133835./1018863931464024/?type=3&theater
Własnie przeczytałam. Znam taką jedną.
Usuń