Piżama z Batmanem, wiaderko kwaszonej kapusty i kolejny odcinek Scooby-Doo. Tak wyglądał dzisiejszy wieczór pewnej dojrzałej już damy. Czyli mój. Dzieciaki śpią, mąż zastygł przed laptopem i pracuje, a ja sobie siedzę. I śmieję się w głos. I śmieję się w nos. Swój własny.
Bo najcenniejsze co można sobie podarować, to umiejętność pośmiania się z samego siebie.
Kiedyś chciałam być idealna. Kiedyś dążyłam do perfekcyjności. Każde potknięcie na tej drodze, jakże z góry skazanej na niepowodzenie, doprowadzało mnie do rozpaczy. Przywilej wieku. Mając lat dwadzieścia, myślisz że za dziesięc lat będziesz o wiele lepsza. Dopiero mając trzydziestkę z hakiem widzisz, że dziesięć lat to o wiele za mało na takie metamorfozy.
Kiedyś wiedziałam wszystko najlepiej. Byłam najmądrzejsza, pewna siebie. Na każde słowo krytyki reagowałam złością, agresją i wewnętrzym buntem. Jak to? Ja? Mnie krytykować? Mnie poprawiać? Przecież jestem taka mądra, dojrzała. Mając lat 35 jestem przekonana że wiele mądrości jeszcze przede mną. Ale polubiłam świadomość, że mogę się jeszcze czegoś nauczyć, że mogę jeszcze czegoś doświadczyć i dać się do czegoś przekonać. Otworzyłam się na nowe i spokorniałam.
Mając lat dwadzieścia, robiłam to co musiałam robić. Co wydawało mi się stosowne i potrzebne. Byłam taka, jaka powinnam być w swoich oczach. Mając kilkanaście więcej, robię to co chcę. Co lubię. A jeśli coś muszę, to po prostu ...muszę. Jedno czego wcale nie muszę, to bycie poważną.
Mając lat dwadzieścia, nie wiedziałam, że w ciagu 4 następnych moje życie obróci się w szereg tragedii. Paradoksalnie - to nauczyło mnie radości. Ból w sercu łagodnieje, a wtedy apetyt na życie rośnie. Nie wracam do tego co było zbyt często, bo tego nie zmienię. Staram się za to cieszyć każdą chwilą bo wiem że może ich nie być zbyt wiele.
Pogodziłam się z tym, że jestem jaka jestem. Śmieję się z siebie w głos i opowiadam o tym innym. Robię czasem takie głupoty, że sama w to nie wierzę. Reakcje? Najlepiej podsumowuje to mój mąż " Oj, bo ty jesteś taki osioł!!!". No jestem. Jestem niezgraba, jestem choleryczka, najpierw mówię potem myślę. O moich wadach mogę książkę napisać. Jestem wymagająca wobec innych, bo nie muszę wszystkim pobłażać. Potrafię skończyć znajomość jednym zdaniem, jeśli nie wnosi w moje życie nic dobrego i potrafię rzucić wszystko kiedy ktoś kogo lubię potrzebuje mojej pomocy. Jestem wierna jak pies ludziom, którym na mnie zależy.Bardzo złośliwa wobec głupich i tych których nie lubię. Jestem introwertyczką z napadami ekstrawertyczności.
Wiem kim jestem. I dlatego często się z siebie śmieję. I pozwalam na to innym. Śmieję się wtedy też z nich i uwielbiam kiedy odbijają piłeczkę. Wpleść poczucie humoru w drobne złośliwostki, to dla mnie mistrzostwo.Złośliwość jest domeną ludzi inteligentnych podobno. Ważne też, by mówić otwarcie co nas drażni, nie godzić się z bzdurami, ale z nimi nie walczyć. Wyluzować, bawić się, prztykać w nos, kiedy dookoła głupota goni absurd i zapyziałość. To trudne, ale możliwe. Tak samo jak umiejętność przyznania się do błędu. Tylko kilka osób w moim otoczeniu opanowało tę sztukę.
I śmiać się, śmiać jak dziecko, zarówno kiedy pada śnieg, jak i kiedy ktoś wytrąca nas z równowagi. Bawić się chwilą. Kulać złe emocje jak dzieciak piłeczkę, aż w środku zabrzęczy dzwoneczek i da nowy powód do śmiechu.
Tak więc siedzę sobie teraz, piszę i chichoczę pod nosem. Śmieję się z siebie i z pewnych sytuacji dzisiejszych na FP. Śmieję się z niektórych komentarzy na Gabigadziorze i równie mocno z tego co dziś nawywijałam w domu. Bo tak naprawdę, to ja się ciagle smieję. To chyba zły objaw co?:)
Jedno wiem - życie jest cholernie przyjemne. Mimo problemów, zmęczenia, chorób. Tak diabelnie miło sobie żyć. Bo życie może być zabawne jeśli nie kopie nas za bardzo po dupie. Ale jeśli jest zwyczajnie, to tylko od nas zależy czy będziemy uważani za zadufanych w sobie ponuraków, czy za pewne swojej wartości wesołe.....no.... osiołki. Ja wybieram osiołka. Mi wystarczy.
Jesteś boska i beztroska :) jak się ciebię czyta to się gęba cieszy :) bez zbędnego lukru, żygania tęczą, różu i brokaciku :)
OdpowiedzUsuńJakos roz to nie moj kolor:)
UsuńTak trzeba umieć sie śmiać i umieć płakać nie zamykać sie w sobie :)
OdpowiedzUsuńTak uwieliam ogladac z corka Teletubisie i smiac sie , kocham kiedy maz mnie laskocze , podszypuje moje faldki i smiejemy sie w glos :)
Glupotki sa fajne:)
UsuńPięknie napisane! Wyjęłaś mi to z głowy! :D
OdpowiedzUsuń