Sytuacja #1
Drogeria w małym miasteczku w Polsce. Dwie nastolatki przy półce z dezodorantami psikają w nakrętki aż duszno. Podchodzi pani w wieku co najmniej ich mam i zwraca uwagę. Żeby nie psikać, bo ktoś to potem kupuje. Wypsikane deo. Niefajnie. Reakcja dziewczyn mnie szokuje. Pysk na dwanaście centymetrów, zęby na wierzchu, ślina kapie ze złości. Leeeecąąąąą pyskóweczki, że one wcale, absolutnie, jakie psikanie, co ta pani se wyobraża, jak to one święte krowy młodego pokolenia- psikanie? Kierowniczkę niech wezwie, zrobimy sąd drogeriowy, proszę bardzo, się pani ze wstydu spali za te oskarżenia, na stosie wacików najlepiej. Przyczłapuje się kierowniczka. Wiek średni, mina WTF znowu, kawy nie wypiję, ciacha nie zeżrę, w dupę z tą robotą, co wy psikacie, nie wolno psikać, towar psikany należy do psikanta, brać albo wynocha. Dziołchy spłoszone wycofują się i głośno komentuja: stara zołza, jędza taka i owaka, głupia krowa. Nie wytrzymuję, puszczam Gabigadową wiąchę z gówniarami jako miłym słownym przerywnikiem, wśród słowotoku na temat szacunku. Mi też się od laluszek dostaje....
Sytuacja #2
Stoi Gabigadowa matka w kolejce do diabetologa. Brzuch dziewięciomiesięczny, Masa w środku, Gabrycha przydreptana ze mną, gorąco że na łbie można jajko usmażyć. Dwa osobniki młodociane narodowości niemieckiej rozwalają się na krzesłach, pozostałe zajmuje tatuś z dwójką tak na oko 5-6 latków, rozpierdzielonych na krzesłąch nie dość że dupowo, to jeszcze na sąsiednich girowo. I pan starszy z nogą w gipsie (obok ortopeda przyjmuje). Pan zagipsowany na widok wchodzącego brzucha matki Masy podrywa się na nodze niezagipsowanej, niezdarnie kuśtykowo proponując miejsce. Matka odmawia. Jak on biedny ma stać na tym kuternogu? Więc stoi se matka wraz z brzuchem oraz Gabrielą, dziewczynką z włączonym marudnikiem powolnym, i zaczyna ją trafiać....szlag ją zaczyna powoli trafiac, ale powolność szlagu mija i chwyta ją kurwica serca i nerwów. Z uśmiechem najmilszym, jaki ma w zanadrzu, pyta młodocianych Niemoszków -czy oni też do ortopedy? Nieee? A nózki bolą? Nieeee? To wstawaj kurwa smarkaczu i miejsce mi ustąp. Wstają. Prychają. Tata z dziećmi okupującymi krzesła między innymi nogowo przesyła mi spojrzenie pełne niechęci. Akcent baba ma ruski albo polski, sama se dziecko zrobiła, do tego jeszcze z nudów cukrzycę se zafundowała, nie wspominając że jeszcze ten upał to na pewno jej sprawka, zołza jedna, dobrze ze on tak umie udawać że nie widzi ciężarnych kobiet od cycków w dól, bo jeszcze by żmija spędziła jego dzieciątką nożnozajęte krzesłowo, no na podłogę by spędziła,a może nawet by warknęła a może by i kopła z japonka bo te polaki ruskowe to nieobliczalne są, zresztą widać jaka chamka tydzień przed porodem jej się krzesła zachciewa.
Sytuacja #3
Fast food w De. Pani za kasą w wieku balzakowskim, bardzo miła. Przed nami w kolejce dwóch chłopaczków. Bardzo miłych również. Kiedy podchodzą złożyć zamówienie, po pierwszych słowach pani przerywa: " Młody człowieku, kiedy ze mną rozmawiasz, bądź tak miły i zdejmij okulary przeciwsłoneczne. Tu nie świeci słońce, a ja cenię kontakt wzrokowy". Szczena w dól, kurtyna opada, 1:0 dla pani. Oburzenie młodzian odbiera im zapewne apetyt, że jak sklepowa fastfoodowa im uwagę? A może oni choroby mają oczne, może zapalenie spojówkoworzęsowe mają, a może brak gałki oczowej im doskwiera i bezokularność nie da już szans na wyleczenie tej strasznej choroby i przeszczep oka będzie konieczny lewego bo prawe bez okularów się nie przyjmie? He?
Sytuacja #4
Muslimskie dzieci na dworze powyrywały tabliczki z miejsc parkingowych. Nasza babcia (adoptowana niemiecka, tak mamy taką:)) delikatnie zwraca uwagę. Dzieci małe, kilkulatki, wystraszone biegną do starszych kolegów, opowiadają co i jak. Zaczyna się narada....Gdyby spojrzenia mogły zabijać, to te piękne czarne oczka zrobiłyby nam na podwórku powtórkę z Nagasaki, połaczoną z finezją Fredzia Kruggera. No bo jak ta stara, owłosiona, zafartuchowana, na pewno głupia, ohydna Niemra im - azylantom, biednym takim, nieszczęsliwym, mającym prawo do wszystkiego, ona im będzie mówić że tabliczek se nie mogą powyrywać? Tak se po prostu nie mogą, bo ich wkurzają że tyle lat już sobie są te tabliczki i oni mają ochotę taką a,jędza im że nie wolno???? Oooo smak zemsty będzie syropem klonowym w ich ustach, lentilkami oraz milką z orzeszkami i daimem. Będzie tak słodkozemstowo że babcia popamięta, że im, własnie im, a szczególnie im, uwagi się nie zwraca. Następnego dnia babcia znajduje na wycieraczce kwiaty. Z korzeniami, te które sama pielęgnuje w miniogródku pod blokiem. Babcia płacze. Bardzo.
Pokolenie bezstresowo wychowane. Czyli niewychowane po prostu. Ja pierdolę takie dzieciaki mieć, znaczy dziekuję bardzo, nie trawię.
że też ostatnio przegapiłam ten tekst <3 uwielbiam go!
OdpowiedzUsuńUczę się od Ciebie obelg, wiesz? :) Zawsze myślałam że moja łacina jest szeroko rozbudowana bo przecież klnę jak szewc, a jednak, widzę że muszę się jeszcze wiele nauczyć ;) ...Dobrze że tu zaglądam ;)
OdpowiedzUsuń