10 wspólnych lat. Prawie 10 lat razem, jak to dużo.
Miłość z ogłoszenia "Oddam koty za darmo" w lokalnej gazecie. Ja nieszczęsliwa, z pęknięta czaszką, rozoranym policzkiem i okiem wielkości piłki pingpongowej (a raczej powieką bo oka nie było widać huehue), z kostką tak opuchniętą, że mimo zimna miałam na nogach japonki, w podartej koszulce z napisem Polska, moim ośrupanym Fordzikiem Fiestą podjechałam po jego dom.
Miałam nowe mieszkanie, chłop mnie porzucił, po wypadku długotrwałe L4, potrzebowałam tylko kota. Stara nieszczęśliwa panna z kotem-taki był mój plan na życie. W dupie miałam jak wyglądam. Jakim cudem on się zakochał? Sam do dziś nie wie. Nawet nie wiedział jak wyglądam, miałam tylko pół twarzy. Wróciłam z dwoma kotami. Zakochana. Po tygodniu się wprowadził. Po roku się rozstaliśmy. A po dwóch miesiącach od rozstania powiedział takie słowa....że do dziś nie mogę bez niego żyć. Ile mieliśmy wzlotów. Ile upadków. I ciągle wracamy do punktu wyjścia. Trzymamy się za ręce, całujemy na dobranoc, czasem on nazwie mnie idiotką, a czasem ja pierdolnę talerzem . I dziś, kiedy oglądaliśmy film, on odebrał telefon. Wysłuchawszy słowotoku pewnej młodej osóbki, jak zwykle niezadowolonej z pracy, mieszkania i całego świata, powiedział "Nie chce mi się tego słuchać. Ja jestem za stary na takie dyskusje". Jak cudownie te słowa dźwięczą w moich uszach do teraz. Jak wiele mi uświadomiły.
Jak często mi się nie chce. Nie chce mi się kłocić z ludźmi, do których nie trafiają żadne argumenty, którzy są głupio złośliwi, bezpodstawnie wredni, dokuczliwi i trujący. Jestem już na to za stara.
Jakże nie chce mi się harować jak wół, przejmować, stresować, dogadzać wszystkim z którymi pracuję, nie spać po nocach, obrażać się na tych co krytykują, liczyć na tych którzy są przyjaźnie nastawieni, kiedy mam co mam. Jestem już za stara na spalanie się w pracy.
Jakże nie chce mi się mieć wygórowanych ambicji wobec dzieci i męża, namawiać i prosić, fochować się że on znowu to, a on znowu tego nie, a dzieci to najlepiej żeby były takie a nie takie inne, bo ja taka nie jestem a oni mają być, a ja taka byłam to oni niech nie będą. Ambicje ambicjami a ja wiem, że najcudowniej nam i najszczęśliwiej razem wieczorem, przy kolacji, z durnymi żartami, jeszcze durniejszymi psami pod stołem, a kiedyś to się skończy pewnie. A ja taka stara jestem że mi to wystarcza.
A jakże nie chce mi się walczyć ze słabościami, na przykład do kiczu, kiedy to robię przemeblowanie w domu, wyrzucam wszelkie pierdoły z półek, po czym jadę z mężem na pchli targ i czeka na mnie słoń z Kenii, do niego gipsowa pantera i piekny balon z gipsu z lat podobno pięćdziesiątych. No zawisną obok tej wiklinowej ryby, co mnie kokardką w kratkę na szyi urzekła, bo ta ryba ma szyję. Piękna jest. Tak jak ta różowa lampka nocna w sypialni. No nie pasuje, ale ja z tej starości to już mam tumiwisizm. Niech sobie będzie.
A jaka ja stara jestem jak chodzi o moją matkę. Wstyd. Jak ona mnie już nie wkurza! Jak ja ją kocham, jak ja tęsknię! Jak ja puszczam mimo uszu jej komentarze jak ja sobie mówię w tej starości mojej, że wredotę mam po niej, jak ja na starość do mamy gnam!
A ta starość cielesna? Oł maj gad. Jakżeż w tym wieku łatwo mi kupić tunikę kwiecistą, co to cyc odsłoni, ale brzuch imienia Gaby i Mikołaja zakryje. Jakżeż łatwo uwierzyć w słowa męża że nieee, wcale nie musisz się odchudzać, jesteś piękna. Jaka ja za stara jestem na krygowanie się i motywowanie. I się sobie podobam. Patrzę w lustro i mówię sobie - jak na 35 lat i dwoje dzieci, to ty kochana fajna dupa jeszcze jesteś.
Jaka ja stwardniała w tym wieku się robię, jaka niepodlizująca, jaka często wyalienowana ale nie samotna. Jak ja wiem czego nie chcę na pewno, jak ja patrzę z obojętnościa, często myloną z wrogością. Jak mój mamtowdupizm irytuje innych, tych niespokojnych młodzieniaszków. Jak ja oszczędzam emocje najróżniejsze, jak ja się nie egzaltuję, z racji wieku podeszłego... Jak ja mam tumiwisizm na górnolotność, na rozedrgania, histeryzacje, na zło świata, na wybuchy i na wojny. Ja leciwa jestem taka, że wiem że życie jest jakie jest. Ja zmęczona czasem życiem też bywam. Ale ja za stara na życiowe zmęczenie jestem. Ja z racji tej starości się cieszę tym co mam, cieszę że jestem jaka jestem i że tak jest. Po mojemu. A reszta to mi może skoczyć, no co zrobię.
pod jego dom :)
OdpowiedzUsuń