2014/10/01
Dla dzieci chcę tylko jednego....
W ciązy chciałam tylko jednego - żeby były zdrowe. Po narodzinach - żeby były szczęsliwe.
Jestem dzieckiem rodziców którzy zachłysnęli się karierą. Złote dziecko, mające wszystko, obracające się w towarzystwie innych złotych dzieci, uczących się dobrze, mądrych, dość ambitnych i równie leniwych.
Spuszczeni ze smyczy, czyli nie zawracający rodzicom dup, czuliśmy się jak w niebie. Nasi rodzice się znali bardzo dobrze, więc przebywanie w swoim towarzystwie dawało nam jakiś margines bezpieczenstwa, w mniemaniu rodziców, oczywiście. Kiedy planowałam wyjście lub wyjazd, padało tylko pytanie: "A będzie Przemek? A Kuba?". No, jak będą to ok. Niektórzy z nas marnie skończyli. Mi się udało. To co czasem wyprawialiśmy budzi mój niesmak i przerażenie. Nikt nas o nic nie pytał, nikt nas nie pilnował.
Chcę rozmawiać z moimi dziećmi. Chcę uczestniczyć w ich życiu. Chcę być ich przewodnikiem. Ale nie wyrocznią. Chcę, żeby kiedy pojawi się na horyzoncie problem, przyszły do mnie. Żeby się nie bały powiedzieć mi o tym co je gryzie, co złego się stało. Może doprowadzi mnie to do wściekłości, może do rozpaczy, a może dorosłym okiem widziane, te problemy nie będą aż tak wielkie. Ale chcę zasłużyć na ich miłość i szacunek.
Poprowadzę je za rękę.
Jeśli Gabi będzie chciała tatuaż albo kolczyki, nie będę mogła powiedzieć "nie". Bo skoro ja mam, to dlaczego mam córce zabronić? Postaram się jej doradzić, co i gdzie ma zrobić, żeby nie żałować. Nawet zapłacę. Moje tatuaże są moją chlubą. Chcę żeby ona swoje po 15 latach kochała tak jak ja moje.
Jeśli Masę nakryję na popalaniu trawki, czy na jakimś speedzie, to opowiem im o swoich doświadczeniach. O moich przyjaciołach, którzy mają do dziś problemy z odstawieniem dragów, o tym jak moja koleżanka kiedyś prawie umarła po kwasie i jak policja zrobiła nam nalot na imprezie, gdzie stół był...biały. Jeśli wiecie co chcę powiedzieć. Że te rzeczy pozornie są fajne....choć nie łudzę się że moje dzieci nie spróbują...jestem realistką.
Będę się starała szybko rozmawiać o seksie. Chcę żeby moje dzieci wkraczając w dorosłość, były świadome, że seks jest jedną z najlepszych rzeczy na świecie, ale....pod kilkoma warunkami.
Będę pewnie leczyć i całować ich złamane serca, tak jak teraz całuję rozbite kolana. Zawsze pozwolę się wypłakać i na pewno nie będę powtarzać" Nie płacz, nic się nie stało, już się uspokój". Niech płaczą, rozpaczają, to pomaga. A mama będzie tuż obok.
Będę lwicą, która zaatakuje każdego, kto będzie chciał skrzywdzić moje dzieci. Rozszarpię na kawałki a potem pożrę strzępy.
Będę rozmawiać, na każdy temat. Na każdy, obiecuję. Pozwolę mieć swoje zdanie, nie będę się wymądrzać, pozwolę się uczyć na błędach. Kiedy upadną, będę obok, żeby je podnieść. Kiedy będą się cieszyć, ja będę w euforii. Zawsze. Nawet jeśli to będą malutkie radości.
Kiedy będą chciały zostać same, niech zostaną. Będę tęsknić. Będę cierpliwa.
Kiedy powiedzą mi, że chcą zostać przedsiębiorcą pogrzebowym, przyklasnę. Jeśli będą chciały pracować fizycznie, przyklasnę. Przyklasnę zawsze, kiedy zobaczę błysk w ich oczkach. Niech tylko będą dobrzy w tym co robią. I niech robią to z sercem.
Mam ambicję. Swoją. A moje dzieci niech mają swoją. Albo i nie, co za różnica. Niech tylko będą szczęsliwe, błagam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz