2014/10/24

Tumiwisizm i mamtowdupizm

10 wspólnych lat. Prawie 10 lat razem, jak to dużo.

Miłość z ogłoszenia "Oddam koty za darmo" w lokalnej gazecie. Ja nieszczęsliwa, z pęknięta czaszką, rozoranym policzkiem i okiem wielkości piłki pingpongowej (a raczej powieką bo oka nie było widać huehue), z kostką tak opuchniętą, że mimo zimna miałam na nogach japonki, w podartej koszulce z napisem Polska, moim ośrupanym Fordzikiem Fiestą podjechałam po jego dom.

Miałam nowe mieszkanie, chłop mnie porzucił, po wypadku długotrwałe L4, potrzebowałam tylko kota. Stara nieszczęśliwa panna z kotem-taki był mój plan na życie. W dupie miałam jak wyglądam. Jakim cudem on się zakochał? Sam do dziś nie wie. Nawet nie wiedział jak wyglądam, miałam tylko pół twarzy. Wróciłam z dwoma kotami. Zakochana. Po tygodniu się wprowadził. Po roku się rozstaliśmy. A po dwóch miesiącach od rozstania powiedział  takie słowa....że do dziś nie mogę bez niego żyć. Ile mieliśmy wzlotów. Ile upadków. I ciągle wracamy do punktu wyjścia. Trzymamy się za ręce, całujemy na dobranoc, czasem on nazwie mnie idiotką, a czasem ja pierdolnę talerzem . I dziś, kiedy oglądaliśmy film, on odebrał telefon. Wysłuchawszy słowotoku pewnej młodej osóbki, jak zwykle niezadowolonej z pracy, mieszkania i całego świata, powiedział "Nie chce mi się tego słuchać. Ja jestem za stary na takie dyskusje". Jak cudownie te słowa dźwięczą w moich uszach do teraz. Jak wiele mi uświadomiły.

Jak często mi się nie chce. Nie chce mi się kłocić z ludźmi, do których nie trafiają żadne argumenty, którzy są głupio złośliwi, bezpodstawnie wredni, dokuczliwi i trujący. Jestem już na to za stara.

Jakże nie chce mi się harować jak wół, przejmować, stresować, dogadzać wszystkim z którymi pracuję, nie spać po nocach, obrażać się na tych co krytykują, liczyć na tych którzy są przyjaźnie nastawieni, kiedy mam co mam. Jestem już za stara na spalanie się w pracy.

Jakże nie chce mi się mieć wygórowanych ambicji wobec dzieci i męża, namawiać i prosić, fochować się że on znowu to, a on znowu tego nie, a dzieci to najlepiej żeby były takie a nie takie inne, bo ja taka nie jestem a oni mają być, a ja taka byłam to oni niech nie będą. Ambicje ambicjami a ja wiem, że najcudowniej nam i najszczęśliwiej razem wieczorem, przy kolacji, z durnymi żartami, jeszcze durniejszymi psami pod stołem, a kiedyś to się skończy pewnie. A ja taka stara jestem że mi to wystarcza.

A jakże nie chce mi się walczyć ze słabościami, na przykład do kiczu, kiedy to robię przemeblowanie w domu, wyrzucam wszelkie pierdoły z półek, po czym jadę z mężem na pchli targ i czeka na mnie słoń z Kenii, do niego gipsowa pantera i piekny balon z gipsu z lat podobno pięćdziesiątych. No zawisną obok tej wiklinowej ryby, co mnie kokardką w kratkę na szyi urzekła, bo ta ryba ma szyję. Piękna jest. Tak jak ta różowa lampka nocna w sypialni. No nie pasuje, ale ja z tej starości to już mam tumiwisizm. Niech sobie będzie.

A jaka ja stara jestem jak chodzi o moją matkę. Wstyd. Jak ona mnie już nie wkurza! Jak ja ją kocham, jak ja tęsknię! Jak ja puszczam mimo uszu jej komentarze jak ja sobie mówię w tej starości mojej, że wredotę mam po niej, jak ja na starość do mamy gnam!

A ta starość cielesna? Oł maj gad. Jakżeż w tym wieku łatwo mi kupić tunikę kwiecistą, co to cyc odsłoni, ale brzuch imienia Gaby i Mikołaja zakryje. Jakżeż łatwo uwierzyć w słowa męża że nieee, wcale nie musisz się odchudzać, jesteś piękna. Jaka ja za stara jestem na krygowanie się i motywowanie. I się sobie podobam. Patrzę w lustro i mówię sobie - jak na 35 lat i dwoje dzieci, to ty kochana fajna dupa jeszcze jesteś.

Jaka ja stwardniała w tym wieku się robię, jaka niepodlizująca, jaka często wyalienowana ale nie samotna. Jak ja wiem czego nie chcę na pewno, jak ja patrzę z obojętnościa, często myloną z wrogością. Jak mój mamtowdupizm irytuje innych, tych niespokojnych młodzieniaszków. Jak ja oszczędzam emocje najróżniejsze, jak ja się nie egzaltuję, z racji wieku podeszłego... Jak ja mam tumiwisizm na górnolotność, na rozedrgania, histeryzacje, na zło świata, na wybuchy i na wojny. Ja leciwa jestem taka, że wiem że życie jest jakie jest. Ja zmęczona czasem życiem też bywam. Ale ja za stara na życiowe zmęczenie jestem. Ja z racji tej starości się cieszę tym co mam, cieszę że jestem jaka jestem i że tak jest. Po mojemu. A reszta to mi może skoczyć, no co zrobię.

2014/10/17

Dlaczego dzieci umierają na Facebooku - serial z wieloma widzami.

Układa się.
Uważam nawet że na to w końcu zasłużyłam. Nie jestem taka zła, żeby dostawać tylko kopy w dupę.
I mimo tego, że mam wrażenie, że zaraz znowu sufit zwali mi się na głowę, to układa się.
Mam dwoje cudownych dzieci. Są zdrowe. Są mądre. Ładne. Są takie na zamówienie.
Może i jestem szczęsciarą, ale przyznam że dla mnie to nic dziwnego. Takie miały być.

Zaczęło się od zwierząt. Kiedy nie było dzieci, zwierzaki były na pierwszym miejscu. Dwa burki schroniskowe zamieszkały w naszym domu, poprzejściowe oba takie, powichrowane, czasem wyzywane od durnot kundelskich. Ale dwa ocalone. Schronisko zawsze obdarowane karmą, kocami, smyczami. Zakaz noszenia skór w naszym domu, zakaz jedzenia czegokolwiek oprócz drobiu (choć mam wyrzuty sumienia), nakaz kupowania jaj od szczęsliwych kur. Robimy ile możemy.
Codziennie kiedy otwierałam Facebooka, w oczy kłuły mnie coraz to nowe historie skrzywdzonych zwierząt, bitych, głodzonych, palonych żywcem, katowanych tak wymyślnie, że odechciewało mi się uśmiechać na wiele godzin. Jedna jedyna strona dotycząca psich adopcji budziła radość, bo można, bo ktoś pokochał, bo psiak wygląda świetnie, się cieszy, jest kochany... Reszta była nie do zniesienia... Odlubiłam.

Potem pojawiły się dzieci. I tu z przerażeniem odkryłam że dzieci chorują. Dzieci umierają. Małe istotki które walczą z chorobą, brakiem pieniędzy, z biurokracją. Setki profili na Facebooku pokazujące łyse głowki, kroplówki, wkłucia centralne, worki stomijne....Koszmar. Ja wiem że nie ma w Polsce pieniędzy na leczenie. Ja wiem że nie ma czasem możliwości. Ja wiem że taki FP pomaga zebrać jakieś kwoty. Ale jeśli dziecko umiera, już nie ma szans, to niech umiera godnie! Jak mogą rodzice wklejać zdjęcia swoich dzieci w stanie terminalnym, w agonii, pisać posty o tym że właśnie odeszły? Czy to nie jest ekshibicjonizm? I te polubienia pod takimi postami... Jakim trzeba być człowiekiem żeby lajkować małą łysą głowkę, te oczka na pół zgasłe, proszące tylko o godne odejscie. Odejscie przy mamie, przy tacie, a nie iluś setkach obcych (bądź co bądź) ludzi.
Chcielibyście umierać na Facebooku?
Dyskutujemy o gołych cyckach karmiących matek, o Ani Przybylskiej, o rajstopkach i o dzieciach na nocnikach. ale pozwalamy na to żeby umierające lub cięzko chore dzieci mógł każdy, KAŻDY oglądać, jak katalog z Ikei, albo serial na TVN.
Dlaczego zdrowe dzieci tak często są wykorzystywane na FP tylko jako wieszaki na modne ubranka, a choroby są tak bardzo magłowane? Dlaczego matka która urodziła wcześniaka ciągle się nad sobą użala i ma jakieś udręczone poczucie misji w społeczeństwie- mimo upływu czasu i tego że dziecko jest całkiem zdrowe?
Dlaczego Dzień Dziecka Utraconego wywołuje setki bzdurnych postów na FP, pod którymi palą się jakieś znaczki udające świeczkę? Weź tę świeczkę, idź na cmentarz i zapal na grobie dziecka. Ile z Was było? W taki dzień dziecięce groby powinna otaczać łuna od palących się zniczy. Każdy nagrobek to olbrzymia tragedia. Niewyobrażalny ból. A każdy post na ten temat...to tylko post. Notatka. Wzmianka.

Nie chcę tego oglądać. Nie chcę być milczącym świadkiem tragedii. Nie mogę. Po co. Dzieci nie powinny umierać ani chorować. Ale kiedy jednak się okaże że tak już musi być, to mam prośbę do ich mamuś - zamiast walić posta na fejsie, ukochaj swoje dziecko. Powiedz mu na uszko że mama Gabi i Masy rozpada się na kawałki jeśli ono cierpi. Powiedz że załatwię mu opiekę cudownych ludzi w niebie. Powiedz że z każdym odejściem dziecka kawałek mojego serca też umiera. Ale powiedz mu to. Zamiast setek lajków, ok?

( Wyjątek jedyny jaki znam to mama Staszka, cudownego chłopca z zespołem Downa ,która umie się cieszyć każdym stasiowym sukcesem i wywołuje uśmiech na tysiącach twarzy!! Przesłodki dzieciak i wspaniała rodzina, polecam i trzymam za Fistaszka kciuki codziennie, mimo że kaskader po szufladach łazi:))

2014/10/15

Przybić ci piątkę? W twarz? Krzesłem? Czyli jak załatwiałam pracę w DE pewniej pani....

Biedna jak mysz kościelna. Pracuje w sieciówce, samotnie wychowuje syna. Jakimś cudem im wystarcza, mieszkają u jej rodziców, ojciec małego poszedł w pizdu, płaci jakieś śmieszne alimenty, syna ma w dupie, bo skoro nie lubi jego matki, to swojego dziecka też nie polubił.

Żal mi chłopca, mądry dzieciak, staram się ich trochę wspomóc kiedy jestem w Polsce, kupię mu to i owo, słodyczy przywiozę, jakieś bajery których mu mama nie ma za co kupić. Mądry dzieciak, mądry, a w szkole przesrane, śmieją się z niego, na zajęcia dodatkowe matki nie stać, więc rozwija się jakoś tam sam w domu, a on by chciał jakieś tekłonda i inne karaty ćwiczyć.
Matkę ma niezbyt bystrą, szczerze mówiąc, więc wielkiej szansy zrobienia kariery kobita nie ma, przynajmniej nie w tym życiu.

Pytam: Jak mogę ci pomóc? Chcę ci pomóc. Przyjedź do mnie. Dam ci pracę, pomogę z mieszkaniem, zajmę się młodym jak będziesz w pracy.
( A w myślach: błagam przyjedź, nie mogę patrzeć na to jak żyje ten mały, daj mu szansę,proszę)

Nastawia się entuzjastycznie. Jasne, przyjedzie, w końcu co ją tu trzyma, a ta praca to pewna? Tak? No fantastycznie, to ona się pakuje, zaraz młodemu się każe niemieckiego uczyć, a ze szkołą czy pomogę ojojoj ale fajnie, nowe życie, nowa szansa, ojojoj ale będzie.
Mąż mnie studzi. Nie przyjedzie, mówi. Tu trzeba zapierdalać żeby mieć pieniądze.
Ja się wkurzam na męża. Nie pierdol jak nie przyjedzie, no co ty gadasz, wszystko ma na tacy, młody się cieszy, my wyjechaliśmy to sami musieliśmy wszystko ogarniać, a ona na gotowe i zrezygnuje?


Dzwoni ona. Włącza jej się problemator, już słyszę w głosie.

1. Bo ona niemiecki słabo zna. (To se kurna kup książkę i się ucz).

2. Bo czy młody sobie w szkole poradzi (Rozwinie w końcu skrzydla, kobieto, a jako że trafiło się tobie wyjątkowo mądre dziecko, jak nie twoje, bez obrazy, to poradzi se lepiej niż ty)

3. A ona samochodu nie ma. (To mnie zabiło, to sorki ja ci mam auto kupić? A wiesz co to tramwaj? Autobus? Może rower między girki?)

4. A bo jak ona rodziców ma tak zostawić? (Oboje rodzice pracują, do domu do Polski trzy godziny jazdy by miała....a mieszkanie w trzypokojowym mieszkanku, które wygląda jakby miało z 12 metrów kwadratowych powierzchni razem z balkonem, w czwórkę z jej rodzicami, to musi być zajebiście ekscytujące. Poza tym to fakt, mamusia i tatuś cię nie puszczą do Niemiec, bo przecież są na pewno dumni, że córcia taka zaradna, w markecie wątrobiankę sprzedaje, wnuk w używanych butach chodzi, a jeszcze córcia im obiad ugotuje i kibel umyje. Ojojoj nasza mała dziewczynka, mówią. Jak cudownie że ma takie fajne życie! Heee?)

5. Ale czy ona w tej pracy da radę, bo ona schorowana taka się czuje, a to tyle godzin na nogach a i nosić cięzary trzeba, a ona zwyrodnienie ma pachowo-kolanowo-rogówkowo-dupowe i to się jej pogorszy,  a może jakaś bardziej biurowa praca, a w ogóle to na zmiany też nie bardzo, raczej od rana by wolała. ( No kochana zwyrodnienie uszno-cipne jakoś ci w pracy marketowej nie wadzi, a co do pracy to cholera szkoda żeś wcześniej nie pytała, bo własnie się zwolniło miejsce na Uniwerku w Magdeburgu, katedra biotechnologii i jakiegoś idiotę profesora zatrudnili, a mogli przeciez ciebie...)

6.. A bo ona czytała na internetach, że można socjal dostać jakiś, pomogłabym? ( WTF tu cię mam aniołku , jasne pójdziemy do Job Center, złożymy antrag pod tytułem " Jestem samotną matką z Polski, weźcie mnie tego dzieciora do szkoły i prześlijcie mi kasę na wskazany numer konta, natychmiast, bo ja se tu przyjechałam, se tu mieszkam, robić mi się nie chce, ale internety mi pisały że mi się należy. Więc chcę". Na moje stwierdzenie, że to nie tak łatwo jak piszą i nic się tu nikomu ot tak nie należy, oprócz kindergeldu, ale on z założenia jest dla dzieci (!), że jeśli zacznie pracę to możemy spróbować o pomoc wystąpić, ale jej ta pensja starczy na dobre życie, jej odpowiedź brzmi: " Ale skoro dają, to trzeba brać".

 Dać ja ci mogę. Krzesłem w mordę głupia babo. Mieszkam w Niemczech. Płacę tu podatki. Przyrost naturalny im gwarantuję. Nienawidziłam ich, a teraz kocham z każdym dniem coraz bardziej. Tu jest mój dom. Stoję po stronie tego kraju tak mocno, że wygrana Polaków w meczu z Niemcami, wprawiła mnie w niezłą konsternację:)

 Musiałam oswoić każdego z napotkanych Niemców. Obalać stereotypy Polaków kradnących, niezbyt zainteresowanych pracą, brudnych, w dresach, pijących.
Polaków, którzy przyjeżdżając do Niemiec, wiozą już w walizce wszystkie możliwe wnioski na zasiłki, kierujących pierwsze kroki do Czerwonego Krzyża, Diakonii, Job Center i żebrzących o kasę, a potem chwalących się jak zręcznie odrzucają oferty z urzędu pracy.
Jestem dumna z młodych ludzi, którzy tu robią kariery, ciężko pracują, którzy pokazują że Polak jest fajny. Ze da się lubić.

Ale ciebie kobieto z marketu tu nie chcą.

Chcesz sobie mieszkać w kraju, który płaci ci najniższą krajową? Mieszkaj se.
Chcesz słuchać jak dzieci umierają bo gnojowaci lekarze nie chcą ich przyjąć do szpitala? Słuchaj se. Pojęcz sobie z koleżanką jęczydło pod tytułem " ojojojcotozakrajchujowyjaktakmoznamaledziecko?". Może wam ulży. Zmówcie zdrowaśkę, żeby waszym dzieciom się to nie przytrafiło.
Chcesz zobaczyć ile ZUS wypłaci ci emerytury? Hehe ZUS zafunduje ci eutanazję. Będziesz korzonki żarła i w szałasie mieszkała, taka wycieczka pełna niespodzianek na koniec życia. Biuro Turystyczne pod nazwą " Staruszkowy Surwiwal".
Chcesz mieszkać w kraju, w którym czarne sukienki wpieprzają się w każdy zakątek zycia, złoto kapie im z paluchów, wierni to maszynki do wrzucania kasy na tacę, a w ramach nudy bzykną ministranta, albo pomażą se kolanka bitą smietanką?

Mozesz wszystko. Rób co chcesz , żyj swoim życiem marketowo - kościelnym. Oglądaj seriale. Wpieprzaj przeterminowane jedzenie w ramach oszczędności. Ubieraj się w ciuchy po złotówce, w lecie nawet bez gaci chodź, będzie jeszcze taniej.

Nie chce ci się pracować. Mój mąż jest mądrzejszy ode mnie, wiedział od razu. Wolisz jęczeć jak ci źle. Że się boisz zmian. Wolno ci.

Ale powiem ci jedno, mamuśko z marketu. Marnujesz swoje dziecko. Miałoby tu dobrze. Zapomniałoby o problemach. Byłoby jeszcze mądrzejsze. Jest takie cudowne.

Nie ty się liczysz i nie ja. Teraz liczą się nasze dzieci.

Daj mi swoje dziecko.

Przyjmę dzieci w każdej ilości, w każdym stanie, w każdym wieku. Wystawiam pokwitowanie, że oddam jak tylko staną na nogi. W obcym kraju, ale dobrym kraju.



2014/10/09

Idiotki blogotki, kretynki bloginki

Aktualności ze stron Facebooka. Jakos mam poodlubiać te stronki i czasu brak. A zresztą, niech mają, po co kupować lajki na Allegro huehue.

Po wieczornym szybkim przejrzeniu moich ulubieńców, pośmianiu się, zamyśleniu i docenieniu ich wpisów (Wy wiecie że o Was mówię, nie? Czy mam wymieniać kogo kocham?) pozostaje mi rzucić okiem mym pięknym i zacnym, acz wrednym, na resztę. Tak zwaną resztę śmieciuszkową. I gdyby przyśnił mi się składak złożony własnie z tych reszteczek, to wyglądał by on tak:

Halo dzień dobry moje kochane, komu kawy, herbaty, soczku wódeczki? Tak, tak, hihihihihihihi no właśnie wstałam moje dziecko zjadło śniadanko, heloł, czy wasze dzieci też takie niejadki tylko jedzą te płateczki co wiecie, ten sponsor nam przysłał, bo moja to tylko to, a ząbki umyłyśmy taką nową pastą, bo moje dziecko to jeszcze nigdy ząbków nie myło wiecie? A teraz zapieprza jak głupie, aż ma dziąsła fioletowe, a na dziąsełka to prawda że te okłady trza robić z gazety wyborczej? Nie??? Ojjjj ja goopia, idę fotkę zrobić czekajcie stylóweczka pośniadankowa, Zara oczywiście. A wolicie Zarę czy te wszystkie inne gówna? Bo Zara taka fajna jest że chyba metki kupię( i powszywam se w majtki że niby z Zary) na chińskim ibeju czy jak to się pisze, a w dupie mam jak się pisze, słownika nie mam bo kasę wolę wydać na ten kocyk z tinki łinki czy jak się ten polar nazywa wew kropeczki, proszę ja was oczywiście szaro miętowy kolor bo wszyscy lubią te kolory a te inne czerwienie to chyba dla plebsu, no wracając do tej Zary, to jasne, możesz głupia pipo mieć własne zdanie, byleś mnie nie krytykowała, bo Zara to Zara i ta jakość i ten fason i te insze mają blogowiczki - to co ja mam Haema dziecku kupić jak szwedzka biedaczka, robotnica jakaś? Idę cyknąć fotkę, zaraz będę, stylóweczka przedobiadkowa, Zresztą ja rezygnuję z pisania bloga, ja już psychicznie nie mogę, te hejtery mię wykończą że ja mam krzywe włosy mi napisali i jedną nogę prawą, ja się pytam - kto na to pozwolił? Ja nie mogę, dolinę mam, ja pójdę sobie do Starbaksa na pizze i normalnie foteczkę zrobię że byłam i dziecku też zrobię. No jak nie ma pizzy? Że ja nie wiem co to Starbax? Noooo ty już mi tu więcej nie napiszesz, hehe, bana dałam, słodzimy więcej, no dobra kochana buuuzi buuuzi, nie zawieszę bloga bo byście umarły beze mnie, tak mnie potrzebujecie, tak piszecie, że ja mam na poczcie czterystatysięcydwieściesześćdziesiątpięc wiadomości, ja nie wiem, ja się wykończę, ja za dużo mam na głowie, ja fotkę zrobię, albo może stylóweczkę wam zrobię, kochana no ja cię też kocham, ja wiem że jestem twoim guru, bo pamiętasz jak się twoje dziecko na fioletowo zesrało, to ty zamiast do lekarza to na swoim blogu zapytałaś czy to bardzo źle i wtedy te glupie pipy ci kazały na pogotowie, a ja wiedziałam...że na fioletowo to pół biedy, gorzej jak na różowo. Różowa kupa to samo zło, tak samo jak te inne co piszą że ta aktorka jak umarła to będą kochać dzieci, to ja napisałam że mają się szat ap (bo ja kurs anglika robię wiesz? Hał ar ju? Chujowo? A ciemu?????? Łe no znowu dziecko przeziębione? Napisz na FB to zaraz cię pocieszą, ale napisz że 34 tygodnie z domu nie wychodzisz coby dziecka szlag nie dotrafił,  to będzie żałośniej, komenty się posypią, stara mówię ci zasięg wzrośnie!) no że mają się zamknąć o tej aktorce i nowa moda powstała że mamy dać spokój jej duszy. Kochana jaka dusza jaka dusza, jak ja tu statystyki opijam. Idę fotkę zrobić jak opijam. Ty nie pijesz? Uuuuuu....ale w ciąży piłaś? Łe jakbyś piła to bym posta wrzuciła, wiesz że niby się mi czytelniczka zwierzyła, ten tego...No witam nowych lubisiów nooo kochaniiii, patrzcie jaka jestem zajebista nooooo, a jak wasze dzieci mają na imię? Hmmm nie skomentuję, macie prawo dać takie okropne imiona. Coś mi się ruch zmniejsza na FP...Moja znajoma ma znajomą co ma kuzynkę i ma dziecko jej koleżanka i ono ma ADHD połówkowe z niedoborem białaczki i przepuklinę uszno-oczną. No mówię przecież strasznie chore jest. No kochana masakra, nie widać że chore, tylko to oko mu się nie domyka troszkę.. Ale to dlatego że nie był chrzczony, nie karmiony cyckiem i przez cesarkę się urodził, samo zło mówię ci. No tak, tak, ja wiem że ty swojego jeszcze w podstawówce cyckiem karmiłaś. No, ruszyło się. No pojęczmy, pojęczmy, o to mi chodziło. A patrzcie jakie ładne buciki kupiłam. No naprawdę tylko 600 złotych, oj gdzie ja pieniądze, ja tyłek gazetą reklamową wycieram, groszek zielony z puszki mam na obiad tylko, z biedy, ten duży udaje kotlety mielone, a ten mniejszy na puree przerabiam i jest jak ziemniaki. A reszta groszek surówka. Przepis??? Noooo, kochane, zaraz fotkę zrobię i wrzucę na insta, no dzięki dzięki kreatywność to moje czwarte imię. Wy słodziaki, oj wy...kici mici mordusia moja tiutiutiu. Kasy nie mam, ale moja ciotka stryjeczna od macochy to ma dużo kasy, ja się nie chwalę ale ja sobie jakoś żyję dzięki temu, no bo ja do pracy to ja nie mogę ja blogerka jestem, ja będę bogata, poczekam sobie na sponsora. A jak się nie doczekam no coż, to zrobimy...wyprzedaż ciuszków mojego brzdącaaaa! Oj slinka ci kapie kochana, wytrzyj mordę bo mi ajfona zaplujesz, co to go widać na słitfociach. No, będziecie się bić o te buciki wyjechane, boście je w stylóweczce pokolacyjnej widziały... I opaskę co moja córka na tej łysej głowie nosi, coby jej uszy nie wachlowały na wietrze, bo przecież braku włosów trzymać nie sposób. I komin. Komin musi być. Szalik dla plebsu. Komin dla celebrytów. Najlepiej z tinki łinki w sówki. Ja pierdykam zajebiście jak my się spotkamy blogerki moje kochane i dzieci zabierzemy...jak my przejdziemy ulicami miasta, z tymi dziećmi, w tych kominach, tinki łinkach z sówkami, mięta i szarość....my jak armia będziemy. Będą widzieć kto idzie!!! Bo my jesteśmy silne, wspaniałe, filtrujemy wodę, nasze dzieci zęby myją, chorują, mają buty z Zary, a nie jak ta Gabigada, wiecie, ta wredota taka co ma jakiś stary dzbanek z Brity, jej dziecko zęby myje szczotką co NIE ŚWIECI (taaak, jeszcze takie produkują, wierzycie? hihihihi kochana, no ty to zawsze taka słodka, ja wiem, ja wiem, ty mi zawsze wierzysz hihihi) i jeszcze ma czelność ciągle krytykować, ja ją już zablokowałam bo mi napisała że się nad sobą użalam, a wy?A jak ona przeklina, ja ci mówię kochana, uszy kurwa puchną!!! Precz z Gabigada!A teraz stylóweczka przedsenkowa (no kochana, jasne że piżamka z Zary!!)

2014/10/07

Mamo, jestem gejem! Co ty na to?

Dyskusje w blogosferze rozwalają mnie. Padam na pysk, podnoszę się i znowu coś mnie ścina.
Wszystko jest w życiu możliwe. A na pewno to, że moje dzieci się zakochają, na zabój. Poki co, jest to dla mnie abstrakcja, ba! nawet napawa mnie to jakąś małą niezdrową zazdroscią, że jak to tak to? Moje dzieci? Frrru kiedyś mi uciekną? Mój Masiątko z jakąś inną babą? Mamusia już nie będzie jedyną miłością?
Ale weźmy pod uwagę taki wariant...
Masa ma lat kilkanaście, a może i dwadzieścia kilka. Widzę że buja w obłokach. Zaczyna dbać o siebie aż do przesady. Wraca do domu rozgorączkowany. Myślami jest gdzie indziej. Wiem, że jest po prostu zakochany. Cieszę się, widząc jego szczęscie. I któregoś dnia wraca do domu i mówi: "Mama, poznałem FACETA mojego życia". Bach, bęc? Co powiem? A co ja mogę powiedzieć? Nic. Nic co powiem nie zmieni jego uczuć do tego kogoś. Ale może zmienić jego uczucia do mnie. Nie wierzę w boga, więc nie będę mówić że to nie po bożemu. Homoseksualizm to nie choroba. Nic nie powiem.
A potem poznam tego kogoś. Mam nadzieję że mi się spodoba. Że będę widziała w ich oczach błysk. Szczęscie, miłość i spokój. Spokój, bo znaleźli siebie. Bo są pewni. Bo tak zostanie.
Pokocham tego mojego zięcia, na pewno będzie fajnym facetem, bo mój syn własnie na takiego będzie zasługiwał. Będziemy spędzać razem święta, wakacje, będzie zupełnie normalnie. Bo miłość jest taka...normalna. Bo to czujemy jest absolutnie ponad nami. Serce nie sługa. Poznajemy, zakochujemy się i dokonuje się. Ta właściwa osoba po prostu się zjawia.
A jeśli będą chcieli mieć dzieci? Mam nadzieję że będzie już wtedy taka możliwość, bo będę ich wspierać całym sercem. Będę chciała mieć wnuki. Cudowne małe istotki, wychowywane w kochającej rodzinie, mające po prostu dwóch tatusiów (albo mamusie, jeśli sytuacja będzie dotyczyła Gabisi)  i kochających dziadków.
Zero filozofii.
Tak, mam gejów w rodzinie, temat oswojony. Kocham ich.

2014/10/05

Umarł ktoś? Super! Powymądrzajmy się!

Dziś wszyscy kochamy nasze dzieci jeszcze bardziej.

Kiedy umiera tak młoda kobieta, tak piękna, a do tego mama trójki dzieci, czujemy sprzeciw. Czujemy złość. Mówimy że życie nie jest fair.
Życie po prostu nie jest sprawiedliwe. Życie to życie. Jak w ogóle może być ,albo nie być fair? Umieramy każdego dnia. Umierają dzieci, młode mamy, tatusiowie, umierają ludzie starzy. Giniemy w wypadkach, zjada nas rak, powalają zawały, dopada nas starość albo rozpędzony pociąg.

Kiedy jest stawiana diagnoza, że nie ma już sensu dalej walczyć, w głębi serca ona nie jest już zaskoczeniem. Przecież wiedziałeś... Czy rzucasz się na ziemię waląc czołem o posadzkę? Wpadasz w histerię? Może. Na krótko.
A potem wstajesz i zakładasz zbroję. Wpadasz w stan otępienia, twój organizm czyni nadludzki wysiłek żeby nie dać ci zwariować z bólu. Jak robot, cyborg, idziesz do przodu i nie czujesz.
Kiedy przychodzi ten najgorszy moment? Kiedy wracasz z pogrzebu i zadajesz sobie pytanie:" I to już wszystko? Już tak będzie?". Myślisz że nie wrócisz do normalności. Że nie idzie. A jednak....
Człowiek jest cudownie skonstruowaną istotą - podnosi się po największej tragedii. Żyjesz. Inaczej, ale żyjesz. Tęsknisz jak pies, ale uśmiechasz się. Ta tęsknota zostaje już na zawsze, ale godzisz się z tym co się stało.
"Spieszmy się kochać ludzi...". Czy na pewno? Czy kiedy odejdzie ktoś nam tak bardzo bliski, będziemy żałować że nie kochaliśmy na zapas. że się kłóciliśmy o drobiazgi, że może ta osoba nie wiedziała, że my ją...aż tak bardzo, z całego serca? Nie sądzę. Nie w moim przypadku. A przeżyłam to pobijając chyba niechlubny rekord Guinessa w odsłuchaniu jak największej ilości nokturnów w możliwie krótkim czasie.
Naprawdę wierzycie w to, że smierć kogoś znanego i mimo że tak pięknego i może cudownego (choć raczej niewielu z was znało Panią Anię osobiście...czy się mylę???) to jednak obcego, zmieni wasze podejscie do bliskich? Że z dnia na dzień przestaniecie się kłócić? Że będziecie częsciej dzieci całować? Do cholery, ludzie, po co wam do tego czyjeś umieranie?

Carpe diem, czytam kolejny raz w blogosferze. Jeśli ktoś pisze takie rzeczy to znaczy ze życiem codziennym się niezbyt cieszy. Przypominamy sobie o korzystaniu z życia, bo ktoś umarł? A gdyby nie umarł to nadal byście kwękali, narzekali, mało się uśmiechali?

Płaczę nad mężem Pani Ani. Płaczę nad jej dziećmi. Tak samo płaczę nad każdą inną śmiercią. Śmierć budzi we mnie zbyt wiele wspomnień . Śmierć jest koszmarem dla tych którzy zostają.

Ale codziennie umieramy i będziemy umierać. Dajmy spokój dorabianiu wszelkiego rodzaju pochwał życia, nie pouczajmy innych że powinni się cieszyć i całować.
Dajmy tej rodzinie spokój.Nie wykorzystujmy jej do pseudofilozofii. Nie podniecajmy się aż tak. Dla nich to niewyobrażalna tragedia.  A wy za parę dni już nie pomyślicie o tej pięknej kobiecie jaką była Ania. Znowu się pokłócicie, ofukniecie dzieci, będziecie narzekać na ZUS i wysokie ceny. To normalne.
A życiem się cieszmy, całujmy pomiędzy kłótniami i kochajmy nasze wkurzające dzieci.
Bo następny może będziesz ty i głupio ci będzie patrzeć na egzaltujące się- jak nastolatki -blogerki. Tym razem twoją śmiercią się egzaltujące.


2014/10/01

Dla dzieci chcę tylko jednego....


W ciązy chciałam tylko jednego - żeby były zdrowe. Po narodzinach - żeby były szczęsliwe.

Jestem dzieckiem rodziców którzy zachłysnęli się karierą. Złote dziecko, mające wszystko, obracające się w towarzystwie innych złotych dzieci, uczących się dobrze, mądrych, dość ambitnych i równie leniwych.
Spuszczeni ze smyczy, czyli nie zawracający rodzicom dup, czuliśmy się jak w niebie. Nasi rodzice się znali bardzo dobrze, więc przebywanie w swoim towarzystwie dawało nam jakiś margines bezpieczenstwa, w mniemaniu rodziców, oczywiście. Kiedy planowałam wyjście lub wyjazd, padało tylko pytanie: "A będzie Przemek? A Kuba?". No, jak będą to ok. Niektórzy z nas marnie skończyli. Mi się udało. To co czasem wyprawialiśmy budzi mój niesmak i przerażenie. Nikt nas o nic nie pytał, nikt nas nie pilnował.


Chcę rozmawiać z moimi dziećmi. Chcę uczestniczyć w ich życiu. Chcę być ich przewodnikiem. Ale nie wyrocznią. Chcę, żeby kiedy pojawi się na horyzoncie problem, przyszły do mnie. Żeby się nie bały powiedzieć mi o tym co je gryzie, co złego się stało. Może doprowadzi mnie to do wściekłości, może do rozpaczy, a może dorosłym okiem widziane, te problemy nie będą aż tak wielkie. Ale chcę zasłużyć na ich miłość i szacunek.

Poprowadzę je za rękę.

Jeśli Gabi będzie chciała tatuaż albo kolczyki, nie będę mogła powiedzieć "nie". Bo skoro ja mam, to dlaczego mam córce zabronić? Postaram się jej doradzić, co i gdzie ma zrobić, żeby nie żałować. Nawet zapłacę. Moje tatuaże są moją chlubą. Chcę żeby ona swoje po 15 latach kochała tak jak ja moje.


Jeśli Masę nakryję na popalaniu trawki, czy na jakimś speedzie, to opowiem im o swoich doświadczeniach. O moich przyjaciołach, którzy mają do dziś problemy z odstawieniem dragów, o tym jak moja koleżanka kiedyś prawie umarła po kwasie i jak policja zrobiła nam nalot na imprezie, gdzie stół był...biały. Jeśli wiecie co chcę powiedzieć. Że te rzeczy pozornie są fajne....choć nie łudzę się że moje dzieci nie spróbują...jestem realistką.


Będę się starała szybko rozmawiać o seksie. Chcę żeby moje dzieci wkraczając w dorosłość, były świadome, że seks jest jedną z najlepszych rzeczy na świecie, ale....pod kilkoma warunkami.

Będę pewnie leczyć i całować ich złamane serca, tak jak teraz całuję rozbite kolana. Zawsze pozwolę się wypłakać i na pewno nie będę powtarzać" Nie płacz, nic się nie stało, już się uspokój". Niech płaczą, rozpaczają, to pomaga. A mama będzie tuż obok.

Będę lwicą, która zaatakuje każdego, kto będzie chciał skrzywdzić moje dzieci. Rozszarpię na kawałki a potem pożrę strzępy.

Będę rozmawiać, na każdy temat. Na każdy, obiecuję. Pozwolę mieć swoje zdanie, nie będę się wymądrzać, pozwolę się uczyć na błędach. Kiedy upadną, będę obok, żeby je podnieść. Kiedy będą się cieszyć, ja będę w euforii. Zawsze. Nawet jeśli to będą malutkie radości.

Kiedy będą chciały zostać same, niech zostaną. Będę tęsknić. Będę cierpliwa.

Kiedy powiedzą mi, że chcą zostać przedsiębiorcą pogrzebowym, przyklasnę. Jeśli będą chciały pracować fizycznie, przyklasnę. Przyklasnę zawsze, kiedy zobaczę błysk w ich oczkach. Niech tylko będą dobrzy w tym co robią. I niech robią to z sercem.

Mam ambicję. Swoją. A moje dzieci niech mają swoją. Albo i nie, co za różnica. Niech tylko będą szczęsliwe, błagam.